niedziela, 10 kwietnia 2016

10."Patrz na to z dobrej strony"


-Kochanie - usłyszałam cichy głos, wybudzający mnie ze snu. Po chwili zorientowałam się, że to głos mojej mamy i otworzyłam oczy. - Dzień dobry Emma, musisz wstawać - zachichotała cicho - pamiętasz, że jedziemy dziś kupić domu?
-Już wstaje - zaczęłam się przeciągać. Poleżałam jeszcze przez parę minut i zmuszona byłam wstać. Prysznic oczywiście zadziałał na mnie pobudzająco. W samym ręczniku i mokrych włosach, ruszyłam w stronę sypialni. Gdy mijałam ciocie Joy, ta się śmiała, zapewne z mojego wyglądu. Uśmiechnęłam się szczerze do niej i wskoczyłam do pokoju zamykając drzwi za sobą. Podeszłam do szafy i wybrałam białą koszule, a do niej wzorzystą, ołówkową spódnicę i czarne szpilki. Lubie, a nawet uwielbiam ubierać się na elegancko, ponieważ moim zdaniem kobieta powinna taka być, elegancka i z kulturą. Rozpuściłam włosy, żeby mogły szybciej wyschnąć i udałam się do kuchni na śniadanie.
-Ale coś pięknie pachnie - pochwaliłam mamę, gdy tylko weszłam i poczułam zapach jajecznicy.
-Smacznego - powiedziała i postawiła przede mną talerz z jedzeniem. Wszystko oczywiście zjadłam, mama była wyśmienitą kucharką.
-Za bardzo mnie rozpieszczacie. Robicie śniadania, obiady i kolacje, sprzątacie, chodzicie na zakupy. Jak się do tego przyzwyczaję to jak potem dam radę sama?- zaczęłam się lekko śmiać.
-Nie przesadzaj córcia - powiedziała Joy.
-Nie przesadzam. Dziś zabieram was na obiad do jakiejś restauracji, wieczorem ja wam robię kolacje i nie ma żadnych sprzeciwów - wstałam od stołu i odłożyłam talerz do zlewu.
-To może zaprosisz i Justina?  - zapytała ciocia ze znaczącym uśmieszkiem.
-Justin pracuje ciociu.
-No to na kolacje - naciskała.
-To chyba nie jest dobry pomysł. Nie chcę go tak męczyć, wczoraj się widzieliśmy. Jeszcze trochę i będzie miał mnie dość.
-Dobrze już się nie wtrącam - pocałowała mnie lekko w policzek i poszła w stronę salonu.
-Za ile wychodzimy? - zapytałam, żeby zmienić temat.
-Za jakieś pół godziny - odpowiedziała mi mama.
-No to super, akurat zdążę dokończyć pracę papierkową - zostało mi jeszcze trochę punktów do przestudiowania w mojej umowie. Chciałabym już to skończyć, żeby jak najszybciej zawieźć ją Lily.


 Była godzina piętnasta sześć, siedziałyśmy w restauracji jedząc obiad. Byłam strasznie zmęczona, a nogi to już dawno mnie tak nie bolały. Ważne, że załatwiłyśmy wszystko. Dom wybrany i kupiony. Co prawda nie jest do końca wykończony, ponieważ tylko dół jest urządzony, a całe piętro do remontu, ale i tak jesteśmy pod wrażeniem. Cała posiadłość jest piękna. Mieszkanie duże, ale nie za wielkie, przepiękny ogród, miejsce na grilla, po prostu jak dla mamy i cioci to jest idealny. Ciesze się ich szczęściem, mimo wszystkich wcześniejszych przykrości i przeciwności losu, potrafią się uśmiechać i żyć optymistycznie. Mam nadzieję, że tutaj nie zaznają smutku.
-O której umówiłaś się z Lily? - zapytała mnie mama.
-Kończy dziś o szesnastej i po pracy mam do niej podjechać - odpowiedziałam. Musiałam zawieźć jej moją umowę pracy.
-A powiesz mi o jaką ważną sprawę chodzi?
-Jeszcze nie mogę - uśmiechnęłam się z ekscytacji. Nie mogłam się doczekać, aż zacznę pracę. - Gdy już wszystko będzie zapięte na ostatni guzik, to pierwszej ci powiem - pochyliłam się i ucałowałam mamę w policzek.
-A ja poznam w końcu tą sławną Lily?- zaśmiała się Joy.
-Może zaproszę ją dziś do nas na kolacje? - nagle wpadłam na pomysł, muszę się jej jakoś odwdzięczyć, za to co dla mnie zrobiła.
-Świetny pomysł, coś ugotuję, tylko musimy skoczyć do sklepu. Trzeba zapełnić lodówkę, jeśli mamy mieć gościa - mama oczywiście była tak podekscytowana, tym że zaproszę Lily. W tak krótkim czasie polubiła ją tak, jakby znały się od małego.
-Ja miałam dziś robić kolacje, a poza tym Lily nie jest wymagająca, mamo - zaczęłam się śmiać.
-Gość, to gość - zakończyła krótko.
-Ale kolacje robimy razem.
-Nie zapominajcie o mnie - wtrąciła się ciocia. Zaczęłyśmy cicho chichotać. Nagle telefon zaczął mi dzwonić. Spojrzałam na ekran, okazało się, że to Lily.
-Hallo? - odebrałam.
-Hej, to ja - usłyszałam radosny głos przyjaciółki - skończyłam dziś wcześniej i zaraz będę wracać do domu, więc jak jesteś wolna to już możesz wpaść.
-Ok, skończę tylko obiad.
-Tylko nie zapomnij umowy - zachichotała.
-Cały czas mam ją przy sobie - zaczęłam się cicho śmiać, a mama siedziała i patrzyła na mnie  zaciekawiona.
-To do potem - pożegnała się i rozłączyła.
-Mogłaś teraz ją zaprosić - powiedziała mama.
-Lepiej chyba będzie jak ją osobiście zaproszę.  
-Może masz racje - uśmiechnęła się czule.
-Ja już będę jechać, chce to jak najszybciej załatwić - powiedziałam wstając od stołu i kładąc na nim kilka banknotów. Widziałam jak obydwie chciały zaprotestować - Bez żadnych sprzeciwów, ja dziś płace - powiedziałam stanowczo, uśmiechnęłam się i wyszłam.


-Masz coś dla mnie? - zapytała znacząco Lily, gdy siadłyśmy na kanapie w jej salonie.
-Pewnie, że tak - zachichotałam i wyjęłam z torebki teczkę - Proszę bardzo, to wszystkie dokumenty.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będziemy razem pracować. Już nawet widziałam twoje stanowisko i szefa - spojrzała na mnie znacząco.
-Surowy jest? - trochę mnie przestraszyła.
-Jest bardzo fajny i... - zrobiła krótką przerwę - przystojny.
-Nie zamierzam mieć romansu z moim szefem - zaśmiałam się cicho.
-Jest wolny - dodała.
-To nic nie zmienia.
-Wiem, tylko żartuje kochanie - powiedziała i przeszła do kuchni - chcesz coś zjeść ? - krzyknęła.
-Nie, ale chciałam cię poinformować, że masz plany na wieczór - powiedziałam kiedy wróciła do mnie.
-Jakie? - chciałam odpowiedzieć, ale przerwał mi dźwięk mojego telefonu. Szybko po niego sięgnęłam i okazało się, że dzwoni Justin.
- Kto to? - zapytała Lily.
-Justin - odpowiedziałam trochę skrępowana. 
-No to odbieraj szybko.
-Hallo? - odebrałam i wyszłam z pokoju, oczywiście Lily chodziła za mną.
-Hej Emma - usłyszałam jego zachrypnięty głos i od razu się uśmiechnęłam.
-Cześć, co tam?
-Chciałem tylko zapytać, o której mam po ciebie jutro przyjechać?
-A o której się zaczyna koncert? - nie mogłam sobie przypomnieć.
-O dwudziestej drugiej, a klub otwierają o dwudziestej.
-To może być o dwudziestej.
-Ok, to do jutra. Nie mogę się już doczekać - na te słowa od razu się zarumieniłam.
-Ja też - powiedziałam trochę ciszej - Pa Justin.
-Co mówił? - Zapytała Lily, gdy się rozłączyłam.
-Nic takiego - uśmiechnęłam się pod nosem na myśl jutrzejszego spotkania.
-Tak? A niby dlaczego tak się zaczerwieniłaś? - zaśmiała się.
-Przestań, tylko zapytał się o której ma po mnie przyjechać - chciałam jak najszybciej zmienić temat - a jeśli chodzi o twoje dzisiejsze plany, to dziś przychodzisz do mnie na kolacje.
-Z jakiejś konkretnej okazji?
-Nie, nikt nie ma urodzin - zachichotałam - to przyjdziesz, prawda? Mama jest tak podekscytowana.
-Pewnie, że tak.
-Już muszę iść, bo jeszcze mam coś do załatwienia i zajrzę chyba na chwilę do mojego nowego mieszkania.
-Kiedy je będę mogła obejrzeć?
-Jak już będzie całe gotowe - zaśmiałam się i ucałowałam ją w policzek na pożegnanie - widzimy się wieczorem, wpadnij około dziewiętnastej.
-Na pewno będę.
  Złapałam taxi i ruszyłam w stronę galerii. Zamierzałam kupić jakiś ciuch Lily, naprawdę bardzo byłam jej wdzięczna za to co dla mnie zrobiła. Gdy tylko dotarłam do centrum handlowego, od razu weszłam do ulubionego sklepu Lily. Wiedziałam, że tam na pewno coś znajdę. Przechodziłam między alejkami, aż zauważyłam czerwoną, elegancką koszulę. Ostatnio moja przyjaciółka bardzo polubiła ten kolor, więc zdecydowałam się na nią. Ciesze się, że tak szybko udało mi się coś znaleźć.  Nie miałam ochoty na zakupy. Była bardzo ładna pogoda i postanowiłam wracać do domu na pieszo. Oczywiście przechodząc obok budki z lodami, musiałam się skusić na jedną gałkę.


  Leżałam na łóżku z laptopem przeglądając fejsa. Mama z Joy, były w swoim nowym domu. Miały tam sporo roboty. Dochodziła osiemnasta godzina, więc powoli musiałam zacząć się szykować na moją randkę. Nie wiem jak nazwać to co jest pomiędzy mną a Justinem, ale wydaje mi się, że to randka. Wstałam z łóżka i przeszłam do łazienki, aby wziąć prysznic. Gdy skończyłam w samym ręczniku pomaszerowałam do pokoju i stanęłam przed szafą. Nie wiedziałam w co mam się ubrać. Nic za bardzo eleganckiego, przecież idziemy na koncert. Chciałam założyć dżinsy, ale w końcu to klub, więc postawiłam na czarną, ołówkową spódnicę, krótki wzorzysty top i złote dodatki. Podeszła do lustra, żeby się obejrzeć i nie było tak źle, a nawet można powiedzieć, że całkiem seksownie wyglądam. Na tą myśl od razu zaczęłam się śmiać. Kogo ja chce oszukać, nigdy nie byłam seksowna i nie będę, zwłaszcza teraz kiedy jestem w ciąży. Odruchowo pogłaskałam swój brzuszek.
-Jakoś damy sobie radę - powiedziałam cicho. Musiałam się śpieszyć, bo miałam mało czasu. Szybko się wzięłam za malowanie paznokci, a wcześniej rozpuściłam włosy, żeby wyschły.
  Byłam już gotowa, wkładałam błyszczyk do torebki, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam głęboki wdech i poszłam otworzyć. Gdy go ujrzałam serce zaczęło mi szybciej bić. Wyglądał idealnie w zwykłym, białym podkoszulku i czarnych, dopasowanych dżinsach.
-Hej - przywitała się - ślicznie wyglądasz.
-Hej, dziękuję. Wejdź, ja tylko wezmę torebkę i możemy już jechać.
-Ok - zgodził się. Cały czas mnie obserwował, czym bardzo mnie krępował. Nawet gdy zamykałam drzwi czułam jego wzrok na mnie.
-Idziemy? - zapytałam odwracając się w jego stronę.
-Jasne - powiedział uśmiechając się i niepewnie złapał moją dłoń. Spojrzałam na to co zrobił, ponieważ mnie zaskoczył, ale szybko się opanowałam i tylko odwzajemniłam uśmiech.                      Dojeżdżaliśmy już pod klub. Takiego tłumu dawno nie widziałam.
-Minie sporo czasu zanim wejdziemy.
-O to się nie martw - odpowiedział szybko. Właśnie parkowaliśmy, Justin szybko wyszedł pierwszy i otworzył moje drzwi bym mogła wyjść. Zarumieniłam się i cicho podziękowałam. Gdy stanęłam obok niego tak jak wcześniej złapał mnie za rękę i poprowadził do klubu. Okazało się, że nie musimy czekać. Podeszliśmy do ochroniarzy,  na co oni tylko skinęli głową i otworzyli przed nami drzwi. Justin od razu spojrzał na mnie i puścił do mnie oczko. W środku było już masę ludzi, po większości było już widać, że spożywali alkohol. Tak dawno nie byłam na żadnej imprezie, że już od samego początku kołysałam się w rytm muzyki. Uwielbiałam tańczyć.
-Chcesz jakiegoś drinka? - zapytał Justin.
-Nie dziękuję, nie chce dziś pić, ale ty się nie krępuj.
-Ok to chodźmy - złapał mnie za talie i ruszyliśmy w stronę baru. Nie przeszkadzała mi nasza dzisiejsza bliskość, a nawet zaczynałam chyba tego pragnąć.
-Może chcesz cokolwiek innego do picia? - wyrwał mnie z zamyśleń.
-Może być pepsi - odpowiedziała szybko.
-Więc poproszę martini z lodem i pepsi - złożył zamówienie, które po chwili dostaliśmy.
-Dziękuję - powiedziałam gdy podał mi szklankę z napojem.
-Chodźmy do jakiegoś stolika - zaproponował. Po paru minutach znaleźliśmy stolik, który był dość na uboczu. Dobrze, ponieważ muzyka była tu ciszej i mogliśmy pogadać, nie krzycząc do siebie.
-Naprawdę się cieszę, że zgodziłaś się tu ze mną przyjść.
-Jak mogłabym odmówić? - zachichotałam. Spojrzałam na szklankę Justina, była już prawie pusta. Dość szybko się z tym uporał.
-Byłaś tu kiedyś?
-Nie, a dlaczego pytasz?
-No wiesz, kiedyś pracowałaś w podobnym klubie.
-Racja, ale pracując tam miałam dość imprez. W wolne dni wolałam odpoczywać w domu.
-Oprócz tego dnia jak się poznaliśmy - zaśmiał się cicho. Tak samo zareagowałam, ponieważ nie powiedział tego złośliwie, tylko kpiąc z nas, że doprowadziliśmy się do takiego stanu.
-Pierwszy raz takie coś mi się przydarzyło - wyznałam szczerze - pamiętasz coś w ogóle, bo mi się całkowicie urwał film.
-Pamiętam, że pojechałem tam z dwoma kolegami. Chcieliśmy się napić, więc poszliśmy do baru. Zdziwiłem się, że nie zobaczyłem ciebie za ladą. Trochę mnie to zasmuciło, ponieważ już pierwszego razu gdy tam byliśmy spodobałaś mi się - zaskoczył mnie tym co powiedział, ale nic się nie odzywałam. Nie chciałam żeby przerwał - nagle usłyszałem jak niedaleko mnie ktoś głośno śpiewa. To byłaś ty, więc dosiadłem się do ciebie i zaczęliśmy rozmawiać, potem pić. Tyle pamiętam.
-Nigdy więcej nie upije się do takiego stanu - zaczęłam się śmiać.
-Patrz na to z dobrej strony - uśmiechnął się zadziornie - gdyby nie tamten wieczór nie poznalibyśmy się - bardzo mnie ucieszył tym co powiedział. Miał racje, nie żałuje, że go poznałam i postanowiłam powiedzieć mu o dziecku. Nie dziś, ponieważ to nie jest odpowiednie miejsce, ale przy najbliższej okazji.
  Siedzieliśmy tak z pół godziny, cały czas rozmawiając. Wypiłam trzy szklanki pepsi, a Justin martini. Za niedługo miał się zacząć koncert, więc postanowiłam iść przed tym do toalety.
-Idziemy potańczyć? - zapytał.
-Skocze najpierw do łazienki, dobrze?
-Jasne, będę tu czekał.
 Chwile mi zajęło znalezienie łazienki. Musiałam niestety przejść przez cały parkiet, żeby się tam dostać. Niezdarnie wchodziłam w tłum ludzi i próbowałam przepchnąć się na drugą stronę. Nagle ktoś złapał mnie za biodra i zbliżył całe swoje ciało do mojego. Chciałam się odwrócić, ale trzymały mnie tak mocno, że nie mogłam się ruszyć. Poczułam okropny zapach alkoholu przy swojej szyi.
-Cześć ślicznotko, zabawimy się - cicho zamruczał mi do ucha nieznajomy. Zamknęłam oczy ze strachu i wtedy poczułam jak ktoś odciąga go ode mnie. Spojrzałam w tamtą stronę, żeby zobaczyć co się dzieje. Justin siedział okrakiem na brunecie i okładał go pięściami.

 
***
Zaczyna się dziać i już tak będzie do końca ;)
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest, tyle wyświetleń miał poprzedni rozdział, a tylko 1 komentarz. Trochę to smutne, ponieważ komentarze naprawdę dodają motywacji.
jakiekolwiek pytań do mnie, do bohaterów - zapraszam na aska ;)


2 komentarze:

  1. Cieszę się że jadnak postanowilas kontynuować bloga. Historia bardzo fajna.czekam na następny rozdział. ;-) ;-) ;-)

    OdpowiedzUsuń