Ze strachu nie mogłam ruszyć się z miejsca. Na środku parkietu, dookoła nas zrobiło się kółko, każdy stał i patrzył się na bójkę. Właśnie bójka... Bójka w której uczestniczy Justin.
-Justin! - krzyczałam, bo zaczęłam panikować, gdy usłyszałam jak ktoś za mną powiedział, że widzi krew. Byłam wkurzona na Justina, że zaatakował bruneta. Oczywiście dobrze, że zareagował, ale nie musiał od razu przechodzić do rękoczynów. Ale bardziej byłam chyba zła, na wszystkich ludzi w klubie. Dlaczego mi nie pomagają odciągnąć od siebie dwóch wielkich mężczyzn? Złapałam Justina za bluzkę i ciągnęłam w przeciwną stronę.
-Justin proszę przestań! - krzyczałam, ale to nic nie dawało. Było widać, że wygrywa, ale i tak się o niego bałam.
-Co tu się dzieję? - usłyszałam niski głos ochroniarza. Zaraz po nim przybiegł drugi i od razu weszli w środek bójki.
-To on mnie zaatakował! - krzyknął brunet. Miał rozcięty łuk brwiowy i dolną wargę, a za jakąś godzinę jestem pewna, że będzie widoczny wielki siniak pod okiem. Ze strachem spojrzałam na Justina, ale jego twarz była idealna jak zwykle, tylko widać było niewielkie kropelki potu na czole i krew na kostkach u rąk.
-Bo powinieneś trzymać łapy przy sobie! - powiedział Justin groźnie patrząc na nieznajomego. Przez chwilę nawet i ja się go przestraszyłam.
-Koniec. Wypad z klubu! - krzyknął ochroniarz.
-Jakim prawem?- kłócił się z nim.
-Justin przestań - położyłam rękę na jego ramieniu.
-To przez nią - wskazał na mnie palcem brunet.
-Zamknij się - zaczął Justin, ale ochroniarz popchnął go w stronę wyjścia.
-Wszyscy wynocha! Nie chce nikogo widzieć, cała trójka! - krzyknął i zaczął kierować nas w kierunku drzwi.
Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak wkurzona. Wszyscy patrzyli się na nas, spuściłam głowę ze wstydu i szłam jak najszybciej, żeby nikt mnie nie rozpoznał. Justin chciał złapać mnie za rękę, ale szybko zabrałam ją i udałam, że poprawiam sobie włosy. Byłam zła na niego, zniszczył nam cały wieczór.
-Co to było? - krzyknęłam, kiedy byliśmy już poza klubem.
-Ty się jeszcze mnie pytasz? To ty dałaś się obmacywać jakiemuś dupkowi! - przechodnie patrzyli się na nas, ale wtedy już mi było wszystko jedno. Byłam wkurzona i po prostu miałam to gdzieś.
-Wiesz, że to nieprawda! Byłam przerażona, ale to przez ciebie zostaliśmy wyrzuceni!
-Przepraszam, że chciałem ci pomóc!
-Nie musiałeś od razu go bić.
-Wiesz co daj spokój - machnął ręką i odwrócił się tyłem do mnie. Jak dotąd nie widziałam tej strony Justina. Zawsze był czarujący, taki szarmancki.
-Dobrze Justin - powiedziałam spokojnie, ponieważ już nie miałam siły. Szybko podbiegłam do ulicy i złapałam taksówkę. Widziałam jak próbował mnie dogonić, ale kierowca szybko ruszył i po chwili już byliśmy na innej ulicy. Wysiadłam przy parku, chciałam chwilę posiedzieć i odpocząć, ponieważ głowa mnie strasznie rozbolała. Było już ciemno, ale kręciło się tu dużo ludzi, więc czułam się bezpieczna. Siedziałam tam z dobrą godzinę i było już mi zimno. Napisałam sms mamie, że nocuje dziś u Lily. Nie chciałam wracać do domu, ponieważ Justin mógłby się tam zjawić, a nie chciałam dziś go widzieć.
-Hej - powiedziałam kiedy Lily otworzył mi drzwi.
-Co ty tu robisz? - otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia.
-Mogę dziś przenocować u ciebie? - nie chciałam jej jeszcze na to pytanie odpowiadać, po prostu już nie miałam siły, a ból głowy się wzmacniał.
-Pewnie, że tak kochana. Wchodź i się rozgość - złapała mnie za rękę i wprowadziła do domu.
-Muszę skorzystać z ubikacji i zaraz ci wszystko opowiem - powiedziałam kierując się w stronę łazienki.
-Okej, poczekam w salonie.
Wychodząc z łazienki usłyszałam męski głos. Stanęłam chwilę próbując go rozpoznać, ale nie słyszałam go wcześniej. Zaciekawiona ruszyłam w stronę pokoju. Weszłam i ujrzałam Lily całującą się z dobrze zbudowanym, ciemnym mężczyzną. Wiedziałam, że spotyka się z Rickiem, o którym mi kiedyś opowiadała, ale nie wiedziałam, że to zaszło tak daleko. Nagle panele pode mną zaskrzypiały, a oni szybko oderwali się od siebie.
-Przepraszam, ja już wychodzę - powiedziałam, bo było mi wstyd, że przeze mnie przerwali.
-Nie, nie musisz. To ja już idę - odezwał się chłopak - a tak w ogóle to jestem Rick.
-Emma- uścisnęłam jego dłoń.
-Więc mam nadzieję Emma, że jeszcze się spotkamy - uśmiechnął się i wyszedł z salonu.
-Poczekaj chwilę ja go odprowadzę i zaraz do ciebie wracam - powiedziała zawstydzona Lily i pobiegła w stronę Ricka.
-Nie śpiesz się - zachichotałam.
Siedziałam na kanapie, ale nie mogłam wytrzymać z tym bólem głowy, więc postanowiłam wziąć tabletkę. Szłam w stronę kuchni, kiedy zaczęło kręcić mi się w głowie. Próbowałam złapać się ściany, ale było już za późno. Upadłam i była już tylko ciemność.
Boooooskie *.*
OdpowiedzUsuńZaczęłam to dopiero wczoraj czytać, ale już się zakochałam *_* Mam nadzieję, że z dzieckiem będzie wszystko w porządku :/ Niecierpliwie czekam na następny rozdział :* Pozdrawiam, Jula :)
OdpowiedzUsuńwow.
OdpowiedzUsuńSuuuupppeeerrr ❤❤❤❤ Julia
OdpowiedzUsuń