piątek, 12 lutego 2016

9. "Przepraszam"


  Gdy tylko złączył swoje usta z moim, poczułam wielką i niezaprzeczalną radość. Całował mnie subtelnie, ale i namiętnie jednocześnie. Po chwili moje plecy zderzyły się z drzwiami. Przyłożyłam obie dłonie do jego policzków, natomiast jego, cały czas błądziły po mojej talii.  Nagle Justin pogłębił nasz pocałunek, a ja zrozumiałam w końcu co się dzieje. Nie chciałam, ale musiałam to przerwać, zanim zaszłoby to za daleko. Nawet nie wiecie, jak bardzo walczyłam ze sobą, żeby w tamtym momencie odepchnąć go od siebie. Dopiero po kilku minutach udało mi się. Spojrzałam na Justina, był jeszcze chwilowo oszołomiony i głęboko oddychała. Musiałam odchrząknąć, żeby wydobyć z siebie jakiekolwiek słowa.
-Myślę, że powinieneś już iść - powiedziałam kierując swój wzrok na buty.
-Naprawdę tego chcesz? -zapytał podchodząc powoli kolejny raz.
-Tak - cofnęłam się, żeby nie znaleźć się za blisko mężczyzny. Nic nie odpowiadał, więc odważyłam się na niego spojrzeć. Przyglądał mi się, chcąc wyczytać cokolwiek z mojej twarzy. Próbowałam nie ulec i chyba mi się to udało, ponieważ zaczynał lekko kierować się w stronę wyjścia.
-W takim razie - zrobił krótką przerwę - Dobranoc Emma - pożegnał się smutno.
 Stałam tak jeszcze przez chwilę, przyglądając się, jak Justin opuszcza moją kamienicę. Po paru minutach weszłam do mieszkania, kierując się od razu pod prysznic. Musiałam się orzeźwić i uspokoić. Mama położyła się już wcześniej, co było mi bardzo na rękę. Nie chciałam rozmawiać z nią teraz o tym co się wydarzyło. Na pewno i tak wszystko słyszała.

   Nie było tak późno, parę minut przed dwudziestą pierwszą, więc postanowiłam, że zadzwonię w sprawie kupna mieszkania.
-Halo? - odebrała już po drugim sygnale.
-Dzień dobry Kate, tu Emma.
-Już zdecydowałaś co chcesz zrobić? - zapytała przyjaźnie.
-Tak, postanowiłam, że kupię twoje mieszkanie.
-Bardzo się cieszę.
-Więc widzimy się jutro, tak?
-Oczywiście, wszystko załatwię i już jutro dostaniesz kluczyki.
-Dobrze, dziękuję i do zobaczenia.
-Do jutra - pożegnała się. Nie mogłam doczekać się, kiedy już przeprowadzę się do nowego mieszkania. Będę mogła je urządzić jak tylko będę chciała, ponieważ umówiłam się z Kate, że kupie je nieumeblowane. Oczywiście to przedłużało czas wprowadzenia się, ale plus był taki, że wszytko będzie wyglądało tak, jak ja tego chce.
  Zamierzałam już gasić lampkę przy łóżku i iść spać, ale w tym samym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości w moim telefonie. Odblokowałam go i przeczytałam treść.

Od Justin:
,,Przepraszam za to co się wydarzyło. Wybacz mi. Mam nadzieję, że nasze plany co do soboty się nie zmienią. "

  Nie wiedziałam co mogę mu odpisać. Chciałam iść na ten koncert, ale cały czas czułam, że coraz bardziej zbliżam się do Justin. Praktycznie to nic o nim nie wiedziałam. Dobrze nam się razem rozmawia, lubię spędzać z nim czas, ale boję się przywiązać do kogoś, kogo prawie nie znam. Gdybyśmy jednak byli razem, to czy wybaczyłby mi fakt, że okłamałam go w sprawie ciąży? Czy cieszyłby się? Czy pokochałby to dziecko? Czy nasze relacje uległyby zmianie? Tak bardzo chciałabym znać odpowiedzi na te pytania.
  Tak się wciągnęłam w wir myśli, że sama nie wiedziałam kiedy zamknęłam oczy i usnęłam. Obudziłam się z telefonem w ręku. Było mi głupio, że nie odpisałam Justinowi, ale przynajmniej zobaczę czy dalej będzie chciał coś z tym zrobić.
  Spojrzałam na zegarek, była ósma rano, miałam jeszcze trochę czasu, ponieważ umówiłam się z Kate na dwunastą. Chciałam jeszcze pospać, długo leżałam, ale nie mogłam usnąć. W końcu podniosłam się z łóżka i poszłam pod prysznic. Gdy się myłam, musiałam obudzić mamę, ponieważ śniadanie już na mnie czekało. Jak zwykle było przepyszne. Po sprzątnięciu naczyń poszłam się szykować. Ubrana, umalowana ruszyłam w stronę salonu.
-Wychodzę już - powiedziałam do mamy całując ją w policzek na pożegnanie.
-Nie za wcześnie? Dopiero dziesiąta.
-Wiem, ale idę do banku wyciągnąć pieniądze i wcześniej spotkać się z Lily. Ostatnio mnie prosiła, żebym jej pożyczyła jedną sukienkę. Ma jakieś spotkanie w pracy w następnym tygodniu.
-Imprezka? - zaśmiała się mama.
-Nie, mówiła że biznesowe - wzięłam  do ręki reklamówkę z sukienką i już kierowałam się w stronę drzwi - Idę już, jak będziesz chciała gdzieś wyjść, to drugie klucze leżą na półce w kuchni.
-Dobrze, o nic nie musisz się martwić.
  Gdy wyszłam z kamiennicy taxi już na mnie czekało. Dojechaliśmy, a przy drzwiach czekała już na mnie moja przyjaciółka. Wyglądała pięknie w czarnym kombinezonie i szpilkach. Jak zwykle uśmiech gościł na jej buzi, za to ją kochałam. Swoją radością zawsze poprawiała mi humor.
-Hej siostro - przytuliła mnie mocno na przywitanie.
-Hej. Ślicznie wyglądasz - przyznałam szczerze.
-Dziękuję i zapraszam do środka, woda na kawę już się pewnie gotuje.
-Nie mogę długo posiedzieć.
-Wiem - powiedziała siadając przy stole w kuchni, a ja zrobiłam to samo zaraz po niej. - Dlatego od razu przejdę do rzeczy. Mówiłaś mi, że chciałabyś nową pracę, na pełny etat. Więc trochę popytałam u siebie w biurze i mam świetną wiadomość - gdy tylko to powiedziała, widziałam jak jakaś iskierka w jej oku zabłysnęła - Zwolniła się posada sekretarki u jednego menadżera w firmie. Powiedziałam im, że mam piękną i inteligentną przyjaciółkę, która idealnie nadawałaby się do tej pracy.
-Nie wierzę - byłam w szoku. Nie wiedziałam czym sobie zasłużyłam, na tak cudowną przyjaciółkę.
-Lepiej uwierz - krzyknęła śmiejąc się przyjaźnie, zapewne z mojej miny - Gdybyś dziś zdecydowała się, to już w ten poniedziałek mogłabyś zacząć.
-Nie wiem co powiedzieć, tak bardzo cię kocham! - krzyknęłam wstając z krzesła, by przytulić Lily.
-Wiem, jestem świetna - kolejny raz się zaśmiała i podeszła do jednej z szafek w kuchni, wyciągając z nich teczkę - a tutaj jest twoja umowa. Przestudiuj ją jak najszybciej i daj mi odpowiedź - podała mi do ręki teczkę z dokumentami.
-Dziękuję, załatwię wszystko z kupnem mieszkania i od razu się za nią wezmę.
-Na pewno ci się spodoba. Oczywiście nie jest to łatwa praca, ale otwiera dużo możliwości, zarobki są duże i dzięki niej zwiedziłam dużo miejsc na świecie.
-Tak dobrze o tym mówisz, że w tej chwili mam ochotę, już podpisać te papiery - zachichotałam dopijając końcówkę kawy.
-A jak twoje sprawy sercowe? - zapytała z uśmieszkiem.
-Na ten moment - skierowałam swój wzrok na dłonie, żeby nie patrzeć w jej przenikliwe spojrzenie - chyba nie najlepiej.
-Dlaczego? - zapytała, a ja nie wiedziałam co powiedzieć, więc siedziałam cicho - Coś się stało? Musiało się coś stać! - ciekawa krzyknęła - Mów szybko! - zachęcająco złapała mnie za rękę, co również dodało mi trochę otuchy.
-Bo.. - nie wiedziałam jak zacząć - tak jakby całowaliśmy się z Justinem. I ja to przerwałam, kazałam mu odejść - zaczęłam szybko tłumaczyć - potem napisał do mnie SMS z przeprosinami, a ja nie wiedziałam co mam odpisać, w końcu usnęłam. I jeszcze nie rozmawialiśmy. Nie wiem czy w ogóle będziemy rozmawiać, bo po co miałby zawracać sobie mną głowę.
-No to teraz mnie trochę zaskoczyłaś - zachichotała - dlaczego przerwałaś pocałunek?
-Nie wiem, po prostu uznałam, że źle robię. Przecież obiecałam sobie, że będę się trzymać od niego z daleka. Jestem z nim w ciąży, chciałam żeby się o tym nie dowiedział, a tymczasem... - zrobiłam krótką przerwę - całuję się z nim - schowałam twarz w dłoniach, kończąc swoją wypowiedź.
-Nic takiego strasznego się nie stało, to tylko pocałunek.. Co innego jakbyś uprawiała sex. A poza tym nie sądzę, żebyś była mu obojętna, nie zabrałby cię na cudowną kolację, gdyby tak było. To nic złego jakbyś się do niego zbliżyła, w końcu będziecie mieć razem dziecko.
-Dlaczego zmieniłaś zdanie na jego temat? Odradzałaś mi tę znajomość.
-Nie chciałam ci tego mówić, ale zrobiłam mały wywiad na jego temat - spojrzałam na nią zdziwiona- popytałam parę osób i to co ci wcześniej mówiłam o nim, okazało się zwykłymi plotkami. Jego wspólnicy z firmy, byli kiedyś zamieszani w narkotyki, a jako, że on jest w bliskich kontaktach z nimi, to i o nim krążą teraz takie plotki - ucieszyłam się, gdy to usłyszałam. Od samego początku trudno mi było w to uwierzyć.
-Nie ukrywam, że mi ulżyło - zaśmiałam się krótko - a teraz muszę już się zbierać - powiedziałam wstając z krzesła.
-Ale nie jesteś zła, prawda?
-Oczywiście, że nie - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie i dałam jej buziaka w policzek, na pożegnanie.
-No to dobrze - przytuliła mnie - musimy umówić się na zakupy.
-Świetny pomysł, tylko że teraz to ja będę jeździć po sklepach meblowych. Chce ładnie się urządzić, ale też zależy mi na czasie - westchnęłam - za tydzień kończy mi się już umowa na to mieszkanie w kamiennicy i przez ten czas muszę się całkowicie wyprowadzić z niego.
-Przecież nie zdążysz, do tego czasu się urządzić.
-Wiem - ponownie westchnęłam - dziś wieczorem przylatuje ciocia, a jutro mają kupić już dom. Jak będę się wyprowadzać, to wszystkie rzeczy przewiozę do ich garażu. Nie jest tego tak wiele.
-A ty gdzie będziesz mieszkać przez ten czas? - patrzyła na mnie poważnie.
-Jeszcze o tym nie myślałam - przyznałam szczerze.
-Bo wiesz nie zapominaj, że zawsze możesz zamieszkać ze swoją kochaną przyjaciółką.
-Mówiłam już, jak bardzo cię kocham? - zapytałam wtulając się w Lily. Na co ona cichutku zachichotała.
-Coś kiedyś obiło mi się o uszy - tym razem to ja się zaśmiałam - Leć, bo taxi już czeka.
-Dziękuję jeszcze raz za wszystko - pomachałam jej wchodząc do samochodu.


   Spojrzałam na zegarek, było parę minut przed piętnastą. Byłam po spotkaniu z Kate, na którym załatwiłyśmy wszystkie formalności, dotyczące kupna mieszkania. Teraz chciałam zająć się umową, którą dostałam od Lily. Niestety nie mogłam zrobić tego w domu, ponieważ tam przebywała moja mama. Nie chciałam jej na razie niczego mówić. Chciałam żeby miała niespodziankę, na pewno ucieszy się, że mam możliwość dostania takiej pracy.
  Postanowiłam pojechać na rynek, gdzie znajduje się pełno małych kawiarenek. Miałam wielką ochotę odwiedzić moją ulubioną restaurację i zamówić tą samą kawę i placek co zawsze. Jednak zorientowałam się, że często tam widuję Justina. Nie chciałam go jeszcze spotkać, musiałam jeszcze raz przemyśleć sobie naszą znajomość. 
-Czy mógłbym przyjąć zamówienie? - wyrwał mnie z myśli głos nieznajomego kelnera. Nawet był przystojny i miał piękny uśmiech.
-Tak, oczywiście - spojrzałam szybko w menu - poproszę latte i babeczkę ze świeżymi owocami.
-Dobrze - powiedział zapisując w notatniku - zaraz przyniosę pani zamówienie - powiedział kolejny raz się uroczo uśmiechając, po czym poszedł w innym kierunku.
  Siedziałam i czytałam, nawet nie wiedziałam, że tak długo to robię. Westchnęłam ciężko, gdy spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu. Było wpół do siedemnastej, ale nie tylko to zwróciło moją uwagę. Miałam nieodebrane połączenie i cztery nowe wiadomości. Połączenie było od mojej mamy, pewnie się martwiła. Wyszłam rano z domu i jeszcze nie dałam znaku życia. Przesunęłam palcem po ekranie, żeby zobaczyć kto do mnie napisał :

Od Mama:
,,O której będziesz w domu? Nie wiem na którą mam zrobić obiad."

Od Mama:
,,Nie zapomnij kochanie, że miałaś dziś odebrać ciocie Joy, z lotniska"

  Szczerze to zapomniałam o tym. Na szczęście przestudiowałam już prawie całą umowę, więc nie martwiłam się o czas. Ciocia miała lądować o dziewiętnastej i byłam pewna, że wyrobię się, a nawet będę musiała na nią czekać.

Do Mama:
,,Pamiętam i nie martw się. Wrócę do domu już z ciocią, miałam dziś trochę załatwień na mieście."

  Nie wiem czemu, rozejrzałam się po całej kawiarni. Ludzie cały czas wychodzili, wchodzili, tylko ja tak siedziałam. Przez co poczułam się trochę głupio. Postanowiłam pojechać już na lotnisko i tam w małej restauracji dokończyć czytanie. Położyłam pieniądze na stole, po czym ubrałam się i wyszłam, łapiąc od razu pierwsze, jadące taxi.
  Postanowiłam przeczytać resztę wiadomości:

Od Justin:
,,Przepraszam Emma. Pogadajmy."

Od Justin:
,,Odpisz coś, proszę"

  Nie wiedziałam co mam zrobić, wiedziałam jednak, że mimo wszystko nie chciałam stracić z nim kontaktu. Coś mnie do niego przyciągało, zawsze był dla mnie takim dżentelmenem, plus był nieziemsko przystojny. Zawsze traciłam głowę, gdy na dłużej zapatrzyłam się w jego cudowne oczy.

 Do Justin:
,,Spotkajmy się."

 Od Justin:
,,Powiedz mi gdzie jesteś, a ja zaraz będę w drodze"

  Miałam jeszcze dwie godziny do lądowania cioci, więc mogłam je poświęcić dla niego. Nie chciałam znowu płacić za taxi, ponieważ już byłam na lotnisku, więc postanowiłam, że tutaj się spotkamy.

 Do Justin:
 ,,Tak się składa, że jestem teraz na lotnisku. Więc jak to żaden problem, wolałabym już tutaj pogadać. Jest tutaj mała restauracja." 

Od Justin:
,,Zaraz będę"

  Ucieszyłam się, że robi sobie tyle trudu i tak się stara. Kto by pomyślał, że taki chłopak, prawdopodobnie, chce zabiegać o moje względy. Nigdy tak naprawdę nie myślałam o sobie, jak o pięknej dziewczynie. Zawsze wydawało mi się, że jestem zwyczajna, przeciętna i do dziś tak zostało.
  Zajęłam stolik i zamówiłam sobie sok z pomarańczy, byłam spragniona i zmęczona. Ostatnio miałam wiele na głowie, potrzebowałam chwilę spokoju, niestety nie zbierało się na to w najbliższym czasie. Dużo pracy mnie czeka z mieszkaniem, postanowiłam, że salon, kuchnię i łazienkę zostawię bez zmian, a wszystkie pokoje, garderobę i korytarz umaluję na inne kolory. 
-Czy chciałaby Pani coś jeszcze zamówić? - zapytała niska brunetka w okularach, stawiając przede mną szklankę soku. Już chciałam odpowiedzieć, kiedy nagle przy stole pojawił się zdyszany Justin. Razem z kelnerką aż podskoczyłyśmy.
-Chcesz wyjechać? - zapytał głośno. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Patrzyłam się na niego, z myślą, że powie coś jeszcze, co wytłumaczy mi co miał na myśli.
-To ja przyjdę potem - zaczerwieniona kelnerka spojrzała najpierw na mnie, a potem na swoje buty. Natomiast Justin dopiero wtedy zorientował się, że tam stoi. Wpatrywał się w nią ze zdziwieniem, dopóki nie odeszła.
-Nie wiem o czym ty mówisz - powiedziałam do niego szczerze. Rozejrzałam się po sali, każdego wzrok był skierowany w naszą stronę. Zapewne przez podniesiony ton Justina i to, że stoi nade mną z rozłożonymi rękami. 
-Zapytałem, dlaczego wyjeżdżasz - powiedział już trochę spokojniej.
-Ale ja nigdzie się nie wybieram.
-To dlaczego jesteś tutaj? Na lotnisku? - dopiero teraz zrozumiałam i zaczęłam chichotać.
-Usiądź Justin - wskazałam dłonią na krzesło naprzeciwko. Od razu zrobił tak jak mu poleciłam - przyjechałam tutaj po moją ciocię, przylatuje dziś o dziewiętnastej - znowu zachichotałam - a chciałam spotkać się tutaj, ponieważ nie ma tu takiego tłoku, jak w centrum - spojrzał na mnie zdziwiony.
-W takim razie przepraszam - podrapał się po karku, po czym uśmiechnął się zawstydzony - pomyślałem, że się przeprowadzasz, wracasz do rodziców czy coś.
-Jak już to tylko do mamy, nie mam ojca - wyjaśniłam.
-Przykro mi.
-Nie potrzebnie, wszystko jest w porządku - wzruszyłam ramionami. Nagle Justin spuścił głowę, a ja chyba wiedziałam jaki temat chce zacząć.
-Słuchaj Emma - westchnął - co do naszego ostatniego spotkania...
-No właśnie teraz ja powinnam przeprosić - przerwałam mu - zareagowałam tak, a nie powinnam i jeszcze ci nie odpisywałam. Szczerze to nie wiedziałam co mam ci napisać i jak wytłumaczyć moje zachowanie. Nie chciałam zniszczyć naszej przyjaźni, dobrego kontaktu, który mamy. Przepraszam Justin, zachowałam się dziecinnie. Czy możemy po prostu o tym zapomnieć? Żeby było tak jak wcześniej? - z nerwów zaczęłam bawić się gumką od włosów, którą miałam na ręce. Justin chyba to zobaczył i od razu się uśmiechnął, przez co poczułam się jeszcze bardziej skrępowana. Oblizał usta i przyjaźnie spojrzał na mnie. Był tak cholernie przystojny.
-Oczywiście. Cieszę się, że dalej chcesz ze mną spędzać czas. A jak z koncertem?
-Mam nadzieję, że zaproszenie jest dalej aktualne - uśmiechnęłam się.
-Jasne, będziemy się świetnie bawić.
-Czy teraz mogę przyjąć zamówienie - nawet nie wiedziałam, kiedy kolejny raz podeszła kelnerka do naszego stołu. Justin zaczął się cicho śmiać, gdy usłyszał co powiedziała.
-Jasne - wziął do ręki kartę - Ja poproszę dużego hamburgera z porcją frytek i pepsi.
-To samo - opowiedziałam kiedy brunetka skierowała wzrok na mnie.
-Dobrze, za niedługo będzie gotowe - uśmiechnęła się i wróciła za bar. Spojrzałam na Justina, zdejmował bluzę, od razu moją uwagę przykuły tatuaże, widoczne na jego rękach. Nigdy jakoś nie fascynowały mnie tatuaże, ale te naprawdę spodobały mi się, a nawet pomyślałam o zrobieniu sobie.
-Możesz zrobić zdjęcie - z rozmyśleń wyrwał mnie głos i chichot chłopaka. Czułam jak robię się czerwona.
-Myślę, że nie ma takiej potrzeby. Ale dziękuję za propozycję - próbowałam udawać nieskrępowaną, ale po chwili, również sama z siebie zaczęłam się cicho śmiać.
-Masz bardzo ładne oczy - gdy tylko zrozumiałam co powiedział, spojrzałam się na niego zdziwiona. Na początku myślałam, że dalej ze mnie żartuje, ale po wyrazie twarzy i po tym jak mi się przyglądał, wiedziałam że nie.
-Dziękuję - nic lepszego, niż zwykłe podziękowanie nie przyszło mi do głowy. Nie ukrywam też, że bardzo miło mi się zrobiło, po komplemencie Justina.
-O to państwa zamówienie - kelnerka postawiła przed nami talerze z jedzeniem - Smacznego.
   Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, jedliśmy i nawet nie wiem kiedy zleciały te dwie godziny. Za każdym razem, kiedy przebywałam z Justinem, zapominałam o wszystkim. Czas leciał, a ja nie zwracałam na niego uwagi. Tym razem jednak tak nie mogłam. Była już prawie dziewiętnasta, a ja z niechęcią musiałam już wychodzić.
-Niestety za niedługo muszę się już zbierać. Chwila moment ciocia powinna lądować - powiedziałam i usłyszałam w swoim głosie nutkę smutku. Przecież powinnam się cieszyć, uwielbiałam Joy, ale smucił mnie fakt, że nie mogę jeszcze trochę posiedzieć z Justinem.
-Szkoda, ale rozumiem - zaczęliśmy obydwoje się zbierać, oczywiście ja nie mogłam zapłacić za siebie.
-Następnym razem to ja stawiam - zagroziłam mu palcem, co tylko go rozśmieszyło.
-Następnym razem? Czyżbyś zapraszała mnie na randkę - stanął zagradzając mi dalszą drogę. Cały czas patrzył mi głęboko w oczy, a ja przestraszyłam się bliskością naszych ciał. 
-A może zwykłe spotkanie przyjaciół? - zapytałam cicho, wiedząc, że i tak mnie usłyszy.
-A ja już się łudziłem, że będzie to jednak randka - uśmiechnął się zadziornie, jeszcze bardziej przybliżając się do mnie.
-Dobrze, niech będzie randka - spojrzałam w jego oczy, a potem na usta i to był błąd, ponieważ od razu zapragnęłam je poczuć na swoich. On to zauważył i schylił się w moją stronę. Dzieliło nas dosłowne parę centymetrów, już nie myślałam nad tym, że źle bym zrobiła, gdybym go pocałowała. Było tak cudownie, ale jak zwykle coś musiało nam przeszkodzić.
-Emma? - w tym samym czasie usłyszeliśmy kobiecy głos i odsunęliśmy się od siebie. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam swoją ciocię, moją kochaną Joy. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo stęskniłam się za nią. Nawet nie zorientowałam się, kiedy podbiegłam do niej i zaczęłam ją przytulać.
-Ciociu! Tak bardzo tęskniłam.
-Też się stęskniłam skarbie - powiedziała czule. Odsunęłam się od cioci, gdy zobaczyłam, że Justin do nas podchodzi.
-Ciociu, to Justin. Justin to moja ciocia, Joy - przedstawiłam ich sobie, a oni w tym czasie uścisnęli sobie dłoń.
-Bardzo miło mi Panią poznać.
-Mi również - cały czas się uśmiechała, jestem pewna, że widziała to co zaszło między mną, a Justinem.
-Niestety musimy chwilę zaczekać, ponieważ jeszcze nie zadzwoniłam po taxi. Myślałam, że będziesz po dziewiętnastej, a nie przed - zaśmiałam się, szukając telefonu w torebce.
-Przestań - powiedział chłopak, kładąc swoją dłoń na mojej - ja was odwiozę.
-Nie chcę robić ci problemu - próbowałam zaprotestować.
-Przecież to żaden problem - uśmiechną się do mnie, a potem do Joy, która z zaciekawieniem przyglądała się nam - czy mogę? - wskazał dłonią na walizkę, która stała obok cioci.
-Jasne, dziękuję - Justin wziął do ręki bagaż Joy i po chwili ruszyliśmy całą trójką w stronę parkingu. Tak jak się spodziewałam, byle czym nie jeździł. Wsiedliśmy do czarnego Audi. Nawet nie znałam pełnej nazwy tego modelu, ale byłam pewna, że do tanich to on nie należał. Po minie cioci, widziałam że była pod wrażeniem. Kiedy chłopak otwierał bagażnik, spojrzała na mnie wymownie. Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam.
-Co się stało? - zapytał Justin.
-Nic, nic - szybko odpowiedziałam.
  Droga minęła nam szybko. Joy opowiadała nam co się działo podczas lotu. Była bardzo podekscytowana, ponieważ to był jej pierwszy raz w samolocie. Widziałam parę razy, jak Justin na mnie zerkał, ja niestety nie mogłam pozwolić sobie na to samo. Byłam pewna, że jeśli się na niego spojrzę, to nie będę umiała przestać, a wtedy wyjdę kolejny raz na idiotkę.
  Byliśmy już na miejscu. Zaparkowaliśmy, ciocia wzięła swój bagaż i mieliśmy już iść do środka.
-Może wejdziesz na kolacje? - zapytałam Justina, chciałam się odwdzięczyć za wszystko co dziś dla mnie zrobił.
-Nie, nie będę przeszkadzał, a poza tym jeszcze mam dziś trochę pracy papierkowej na jutro.
-W takim razie bardzo dziękuję - Joy podeszła do niego i mocno przytuliła. Wydawał się trochę zdziwiony jej gestem, ale widać było, że również się ucieszył - Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. A teraz was zostawiam na chwilę samych. Do widzenia - uśmiechnęła się ostatni raz.
-Też mam taką nadzieję. - odpowiedział - Do widzenia.
-Mieszkam pod dwójką - krzyknęłam, gdy była już przy drzwiach kamiennicy.
-Wiem skarbie, dam radę.
-Dziękuję, za wszystko - powiedziałam, gdy tylko zostaliśmy sami.
-Nie masz za co dziękować - uśmiechnął się i pogładził mnie wierzchem dłoni po policzku. Nie spodziewałam się tego i znieruchomiałam - żałuję, że mam dziś tyle pracy, bo z chęcią bym jeszcze spędził trochę czasu z tobą - zaskoczył mnie tym co powiedział. Chciałam odpowiedzieć mu coś równie miłego, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Nagle wpadłam na pomysł. Wiedziałam, że mogę tego żałować, ale odepchnęłam, tę myśl od siebie. Szybko zbliżyłam się do Justina, położyłam obie dłonie na jego policzkach i wpiłam się w jego usta. Nie spodziewał się takiego ruchu z mojej strony, dopiero po chwili włączył się do pocałunku. Całował mnie tak namiętnie. Czułam jego ręce na mojej tali, trzymał mnie mocno, tak jakby bał się, że mu ucieknę. Tym razem jednak, nie przerwałam nam tej magicznej chwili. Oderwaliśmy się od siebie, dopiero gdy zabrakło nam powietrza.
-Dziękuję - powiedział cicho i pocałował mnie delikatnie w dłoń.
-Dobranoc Justin - pożegnałam się i zaczęłam powoli się od niego odsuwać.
-Dobranoc Emma.


***
Nareszcie zaczyna się coś dziać ;) Mam nadzieję, że rozdział się podoba i będzie więcej komentarzy niż pod ostatnim :)
Dobranoc i miłego weekendu :*







1 komentarz:

  1. Super że dalej piszesz. Rozdział jak zawsze cudowny, czekam na kolejny :) Julia

    OdpowiedzUsuń