Siedziałam z Lucy na kanapie, oglądając jakieś bajki i cały czas myślałam o dzisiejszej kolacji z Justinem. Można powiedzieć, że się trochę bałam, ponieważ z każdym słowem będę musiała uważać. Nie mogę mu powiedzieć o dziecku, a przynajmniej nie teraz. Spojrzałam na czerwoną różę od niego i kolejny raz się uśmiechnęłam.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu, dochodzący z torebki. Pośpiesznie wstałam, żeby odebrać.
-Hallo?
-Emma? - to była Lily - No nareszcie! -krzyknęła do telefonu - Czemu nie odbierasz i nie odpisujesz? Tyle wiadomości wysłałam. Martwiłam się, gdzie jesteś?
-No jestem u Lucy - odpowiedziałam - zapomniałaś? Ja też pracuje.
-No tak, ty i ta twoja ciężka praca. - zaśmiała się.
-Kocham ją - powiedziałam szczerze również się śmiejąc. -Co tam? - zapytałam.
-Wychodzę właśnie z biura, skończyłam dziś wcześniej - odpowiedziała radośnie - i mam do ciebie sprawę.
-Słucham - trochę się przestraszyłam. Co jeśli będzie chciała się dziś wieczorem spotkać? Nie lubię ją okłamywać, a boje się powiedzieć jej o moim spotkaniu z Bieberem.
-Może mogłabyś wziąć Lucy i spotkać się ze mną w galerii ?
-Ymm... no nie wiem - zawahałam się przez chwilę - zaraz zapytam małą.
-Kochanie chcesz się przejść do galerii? Spotkałybyśmy się z Lily. - zapytałam dziewczynkę.
-Taaak - krzyknęła ucieszona i pobiegła do swojego pokoju, zapewne po swoją torebeczkę.
-Chyba słyszałaś - zachichotałam - To będę za około pół godziny.
-Ok, spotkamy się przy samym wejściu głównym.
-Ok, paa - pożegnałam się z przyjaciółką.
-Kochanie chodź może najpierw przed wyjściem zjesz jakąś kanapkę. - zaproponowałam, ponieważ nie wiedziałam ile tam czasu spędzimy.
-Dobrze - zgodziła się i pobiegła do kuchni.
Siedziałyśmy już na ławce przed wejściem i czekaliśmy na Lily. To było wiadome że się spóźni. Spojrzałam jeszcze raz na zegarek, gdybym wiedziała, że będziemy musiały czekać 20 min. to nie spieszyłabym się. Miałam już wyciągać telefon z torebki i zadzwonić, ale akurat zauważyłam ją w tłumie przechodniów. Jak zwykle prezentowała się rewelacyjnie. Miała świetne nogi i figurę, którą pięknie prezentowała czarna, dopasowana sukienka. Często czułam się przy niej jak taka szara myszka.
-Hej kochane - ucałowała mnie i Lucy w policzek. - Wiem! - krzyknęła kiedy zobaczyła moją minę - wiem, że się troszeczkę spóźniłam i przepraszam. To przez te korki.
-Dobra tam, wyjaśnisz mi teraz po co nas tu ściągnęłaś ?
-Chciałam żebyś pomogła mi wybrać jakąś sukienkę - uśmiechnęła się słodko i dodała - no bo umówiłam się dziś na randkę.
-O to super! - przytuliłam ją radośnie - a z kim ?
-No opowiadałam ci chyba o tym nowym z mojej pracy.
-A tak, jak on miał na imię?
-Rick - odpowiedziała nadal się uśmiechając - Mówię ci jest nieziemski. - zaśmiałam się z tego jak podkreśliła słowo "nieziemski".
-Hah to dobrze, chodź już wejdziemy.
Byłyśmy w około 20 sklepach, a Lily nadal nie mogła się na nic zdecydować. W każdej sukience znajdowała jakieś wady. Zaczynałam już się męczyć i denerwować. Dobrze, że Lucy miała jeszcze trochę siły i nie marudziła, znam dzieci i wiem, że nie jedno już by chciało wracać do domu.
-Jeśli w tym sklepie nic nie znajdziemy...- zaczęłam już jej grozić.
-Ten jest jednym z moich ulubionych - przerwała mi i pociągnęła mnie w stronę butiku.
Już jak weszłyśmy to zauważyłam świetną sukienkę. Na początku pomyślałam, że ja ją sobie kupie na dzisiejszą kolacje z Justinem. Miałam już kierować się w stronę przymierzalni, kiedy podbiegła do mnie Lily.
-Jest świetna! - prawie że krzyknęła. - chodź zobaczymy jak leży. - Z niechęcią oddałam jej wieszak.
-Musze ci coś powiedzieć - zaczęłam cicho kiedy mierzyła sukienkę.
-Tak? A co ? - zapytała niezbyt zainteresowana. - Pomożesz mi z suwakiem? - Od razu wstałam, żeby pomóc i muszę przyznać, że wyglądała w niej rewelacyjnie.
-Weź ją. To chyba najlepsza w jakiej cię dziś widziałam. - Powiedziałam szczerze. Przykro mi było bo mi też się bardzo podobała, ale na Lily była idealna, a ja mogę założyć coś innego.
Obiecałam małej, że pójdziemy na gofry, więc od razu po tym jak znaleźliśmy sukienkę, poszliśmy do jakiejś kawiarenki. Kiedy zajęliśmy miejsce od razu humor mi się poprawił. Naprawdę moje nogi potrzebowały odpoczynku.
-Miałaś mi coś powiedzieć - nagle przypomniała sobie Lily.
-Niee.. To już nie ważne - wymusiłam z siebie uśmiech.
-No powiedz, bo teraz będę na siebie zła, że ci wtedy przerwałam.
-Chce mi się pić, kupisz mi coś? - poprosiła Lucy. Nie była tego świadoma, ale właśnie uratowała mnie od niepotrzebnych tłumaczeń. Czy już mówiłam jak bardzo kocham to dziecko?
-Już idę ci coś kupię - zachichotałam i pogłaskałam ją po główce.
-Nie, najpierw masz mi powiedzieć - złapała mnie za rękę i byłam zmuszona ponownie usiąść na swoje miejsce. Naprawdę nie lubiłam jak ktoś wymuszał coś na mnie.
-Idę na kolację z Justinem - szybko z siebie wyrzuciłam. - Teraz mogę już iść?
-Czekaj.. - zastanowiła się przez chwilę. - A w czym chcesz iść? - Zdziwiła mnie tym pytaniem. Myślałam, że będzie mi prawić jakieś kazania, a tu pytanie o strój.
-No nie wiem.. Jeszcze o tym nie myślałam.
-No to my szybko zjadamy te gofry, kupimy coś do picia i wracamy szukać teraz dla ciebie sukienki.- Całkowicie mnie tym zdziwiła.
-Nie jesteś zła ?
-Będziecie mieć dziecko, tak? Lepiej być w dobrych kontaktach. - Siedziałam i się w nią wpatrywałam, nie widziałam co mam powiedzieć.
-No jedz szybko i idziemy bo mamy mało czasu.
Spojrzałam na zegarek, była 18:02. Wstałam z kanapy, ponieważ paznokcie już mi wyschły i poszłam się dalej szykować. Ze stresu cały czas bolał mnie brzuch. Zrobiłam lekki makijaż, rozpuściłam włosy i poszłam do pokoju po nową, specjalnie na tę okazję kupioną sukienkę. Podobała mi się i miałam nadzieję, że Justinowi też. Podeszłam do dużego lustra w pokoju i dotknęłam delikatnie brzucha. Nie był duży i mieściłam się jeszcze w swój rozmiar, ponieważ byłam dopiero w pierwszym miesiącu.
-Jakoś sobie poradzimy - powiedziałam i pogłaskałam go jeszcze raz. Stałam tak jeszcze chwilę uśmiechając się, aż nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zrobiłam wdech i wydech, po czym poszłam otworzyć.
-Hej - powiedziałam od razu po tym jak go zobaczyłam. Wyglądał fantastycznie. Był w białej koszuli i granatowych spodniach od garnituru, a w ręce trzymał bukiet kwiatów. Wyglądał na zdziwionego przez co się trochę speszyłam.
-Hej.. - odpowiedział wkońcu - widzisz przez ciebie zaniemówiłem. Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję, ty też niczego sobie - zachichotałam.
-To dla ciebie. - podał mi kwiaty.
-Dziękuję, są piękne - już czułam jak się czerwienię - wejdź, ja tylko włożę je do wazonu i wezmę żakiet.
Wyszliśmy z mieszkania i nigdzie nie widziałam jakiegokolwiek stojącego w pobliżu auta. Zdziwiona spojrzałam na Justina.
-Już, chwileczkę - lekko się zaśmiał.
-Ok - nic więcej nie powiedziałam, ponieważ podjechał nagle czarny Range Rover, z którego wysiadł kierowca i otworzył przed nami drzwi.
-Proszę - Justin przepuścił mnie pierwszą. Byłam pod mega wrażeniem, tego się nie spodziewałam.
-Teraz to ja zaniemówiłam - powiedziałam kiedy ruszyliśmy. - Gdzie jedziemy ?
-Zobaczysz - cały czas siedział uśmiechnięty - to ma być niespodzianka.
-A daleko ta niespodzianka jest?
-Zaraz powinniśmy być.
-No to mogliśmy iść na pieszo - zaśmiałam się lekko.
-Ale nie byłoby takiego efektu - miał racje. Czułam się jak jakiś bogacz. Jak on. Właśnie tym coś sobie uświadomiłam. To trochę śmieszne, ja zwykła dziewczyna idę na kolacje z jednym z największych biznesmenów w mieście, z którym będę mieć dziecko, a do tego on o niczym nie wie. Jestem walnięta, skoro nie chce żeby dowiedział się o ciąży, to dlaczego się z nim widuje? Coś mnie do niego ciągnie, ale wiem, że nie wolno mi się w nim zakochać, ponieważ on na pewno nie odwzajemniłby tego uczucia.
-Jesteśmy - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Justina. Wyjrzałam przez okno, stanęliśmy pod jakimś wieżowce. Kolacja w jego biurze? To jest ta niespodzianka?
-Idziemy do twojego biura? - spytałam ciekawa.
-Nie - zaśmiał się - zaraz zobaczysz.
Weszliśmy do windy i jechaliśmy tak długo, aż zaczynałam się niecierpliwić. A cisza z każdą sekundą robiła się coraz bardziej krępująca. Nawet nie wiedziałam o czym zacząć rozmowę, na jaki temat, co by go interesowało.
-Tutaj pracujesz? - zapytałam, nie mogłam wpaść na nic innego.
-Nie, tutaj akurat pracuje mój przyjaciel.
-To dlaczego tu jesteśmy? - próbowałam się czegoś dowiedzieć.
-jeszcze chwilkę - odpowiedział - A teraz możesz stanąć
tyłem do drzwi?
-Ok.. - niepewnie stanęłam pomiędzy nim a drzwiami windy. Patrzył mi prosto w oczy, przez co byłam bardziej zmieszana. Nagle drzwi się otworzyły, a on delikatnie złapał mnie za ramiona.
-Zaufaj mi – poprosił, na co ja oczywiście skinęłam głową i zaczął powoli mną prowadzić. Wyszliśmy z windy i poczułam jak lekki podmuch wiatru rozwiał moje włosy. Od razu po tym wiedziałam gdzie się znajdujemy, ale nie odzywałam się tylko cały czas patrzyłam w jego oczy, tak jak on wcześniej w moje. Wkońcu stanęliśmy, a on spojrzał na mnie, uśmiechnął się i lekko obrócił mnie o sto osiemdziesiąt stopni. Zakryłam usta dłońmi nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Moim oczom ukazał się przecudowny widok na całe miasto nocą. Nigdy jeszcze nie byłam w takim miejscu, ale to nie to było tu najważniejsze. Na środku dachu stał pięknie nakryty, okrągły stolik i wszędzie.. wokół niego, nad nim, przy krzesłach.. były małe, złotego koloru lampki. To wszystko wyglądało jak z jakiejś bajki, byłam nim oczarowana. Nie mogłam uwierzyć, że przygotował właśnie to na kolację ze mną. Justin złapał mnie za rękę i kierował nas w stronę stołu, ale ja nie zamierzałam jeszcze przy nim usiąść.
-Czy możemy najpierw …? - ruchem głowy pokazał mu gdzie chciałabym iść
-Jasne - tylko ponownie się uśmiechnął i szliśmy już w przeciwnym kierunku. Zatrzymaliśmy się metr od końca dachu. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek to miasto wyda mi się tak piękne.
-Podoba ci się? - zapytał po czym delikatnie dotknął mojej talii,
-Magiczne miejsce. - odpowiedziałam odwracając się do niego. Patrzyliśmy się tak na siebie, a odległość między nami z każdą sekundą się zmniejszała.
-Ok.. - niepewnie stanęłam pomiędzy nim a drzwiami windy. Patrzył mi prosto w oczy, przez co byłam bardziej zmieszana. Nagle drzwi się otworzyły, a on delikatnie złapał mnie za ramiona.
-Zaufaj mi – poprosił, na co ja oczywiście skinęłam głową i zaczął powoli mną prowadzić. Wyszliśmy z windy i poczułam jak lekki podmuch wiatru rozwiał moje włosy. Od razu po tym wiedziałam gdzie się znajdujemy, ale nie odzywałam się tylko cały czas patrzyłam w jego oczy, tak jak on wcześniej w moje. Wkońcu stanęliśmy, a on spojrzał na mnie, uśmiechnął się i lekko obrócił mnie o sto osiemdziesiąt stopni. Zakryłam usta dłońmi nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Moim oczom ukazał się przecudowny widok na całe miasto nocą. Nigdy jeszcze nie byłam w takim miejscu, ale to nie to było tu najważniejsze. Na środku dachu stał pięknie nakryty, okrągły stolik i wszędzie.. wokół niego, nad nim, przy krzesłach.. były małe, złotego koloru lampki. To wszystko wyglądało jak z jakiejś bajki, byłam nim oczarowana. Nie mogłam uwierzyć, że przygotował właśnie to na kolację ze mną. Justin złapał mnie za rękę i kierował nas w stronę stołu, ale ja nie zamierzałam jeszcze przy nim usiąść.
-Czy możemy najpierw …? - ruchem głowy pokazał mu gdzie chciałabym iść
-Jasne - tylko ponownie się uśmiechnął i szliśmy już w przeciwnym kierunku. Zatrzymaliśmy się metr od końca dachu. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek to miasto wyda mi się tak piękne.
-Podoba ci się? - zapytał po czym delikatnie dotknął mojej talii,
-Magiczne miejsce. - odpowiedziałam odwracając się do niego. Patrzyliśmy się tak na siebie, a odległość między nami z każdą sekundą się zmniejszała.
***
mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze został
Piszcie w komentarzach co uważacie, ponieważ nie wiem czy kontynuować to opowiadanie ;)
jakieś pytania - ask.fm/nocposlubna ;)
Świetny. Warto było czekać tyle czasu.
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ! Ciesze się, że wróciłaś i nie przestawaj pisać tego opowiadania :**
OdpowiedzUsuńCzekam na nn/ Ada :* :*
kontynuuj <3 ja nie mogę się doczekać, co będzie jak on się dowie :>
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ,już myślałam, że zostawiłaś bloga. Pisz dalej, czekam na ciąg dalszy tego opowiadnia
OdpowiedzUsuńUwielbiam... czekam na next
OdpowiedzUsuńŚwietny ! Warto było tyle czekać, chociaż mam nadzieje, że następny pojawi się szybciej :)
OdpowiedzUsuńWeny życzę :*
Świetny! Cholernie spodobało mi się to opowiadanie i czekam na nowy rozdział :) Cholera, strasznie bym chciała, aby Justin się dowiedział o wszystkim to znaczy o dziecku ... No nic, czekam na następny rozdzia, wenyy ;*
OdpowiedzUsuńhttp://let-me-to-love-you.blogspot.com
Rozdział jest rewelacyjny :3 Cieszę się, że wróciłaś :) Czekam na kolejny rozdział :) :3
OdpowiedzUsuń