Miesiąc potem
Emma
Z głębokiego snu obudziły mnie promienie światła, odbijające się od szyby w mojej sypialni. Przewróciłam się na drugi bok i zakryłam twarz poduszką. Leżałam tak przez parę minut próbując zasnąć, ale niestety bez skutku. Z niechęcią wstałam kierując się w stronę łazienki. Gorąca woda ukoiła moje nerwy jednocześnie poprawiając mój nastrój. Ubrałam się w wcześniej naszykowany strój, po czym rozczesałam włosy i lekko przejechałam rzęsy tuszem. Przeszłam do kuchni i zabrałam się do sporządzania listy zakupów. Moja lodówka, że tak powiem świeciła pustkami, a teraz muszę się dobrze odżywiać i trzeba zrobić porządne zakupy. Wychodząc zabrałam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i klucze. Nie miałam daleko do centrum, dlatego postanowiłam się przejść na pieszo. Nie śpieszyłam się, bo i tak nie miałam nic do roboty. Pracowałam na tygodniu jako opiekunka ośmioletniej dziewczynki, Lucy, weekendy miałam wolne. Rzuciłam prace w klubie, ponieważ nie wypada takie coś przyszłej matce. Może zarobki są mniejsze, ale o wiele lepiej czuje się w roli opiekunki, niż w jakiejś barmanki, do której klei się każdy koleś. Nie mogę też zapomnieć o tym, że finansowo również wspiera mnie mama, za co jestem ogromnie wdzięczna.
Dalej bym szła tak zamyślona gdyby nie to, że wpadłam na jakiegoś przechodnia.
-Jejku bardzo pana przepraszam. - powiedziałam podnosząc z chodnika jego teczkę.
-Emma? - zapytał zdziwionym głosem. Dopiero słysząc to podniosłam swoją głowę w gorę i ujrzałam Justina.
-O hej. - przywitałam się trochę niepewnie. Zmierzyłam go wzrokiem, był ubrany w czarne dżinsy i białą koszulę z czarnymi dodatkami. Nie widziałam go od naszego rozwodu (który poszedł całkiem sprawnie i szybko, z czego byłam bardzo zadowolona), nic się nie zmienił, bo nie da się już chyba być bardziej przystojnym.
-Hej, dobrze cię widzieć. - odpowiedział uśmiechając się.
-Dziękuję, ciebie również. - odwzajemniłam uśmiech.
-Co tam słychać? - zapytał uprzejmie. Po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać czy to co mi mówiła o nim Lily jest prawdą.
-Po staremu, wiesz jakoś tam leci - powiedziałam - a jak tam u ciebie?
-Cały czas do przodu - kolejny raz się uśmiechnął - wiesz, tu nie daleko dają całkiem dobrą kawę, przejdziemy się? - zaproponował. Przez chwilę się zawahałam, no ale w sumie co mi szkodzi?
-Hmm, dlaczego nie - zgodziłam się i oczywiście lekko się rumieniąc. Szliśmy do kawiarni gadając głównie o bzdetach typu pogoda. Cały czas zastanawiałam się czy powiedzieć mu o ciąży.
Kiedy byliśmy już przed restauracją, Justin otworzył przede mną drzwi pozwalając mi wejść pierwszej. Nie wiem czy miał po prostu dobry dzień, czy na ogół jest takim dżentelmenem. Siedliśmy w jednym z pustych stolików pod oknem. Na początku nadal byłam trochę zestresowana i starałam się tego nie pokazywać, ale znając mnie, pewnie nie za dobrze mi to wychodziło. Justin cały ten czas był miły, zabawny i czarujący, przez co z każdą minutą stres się zmniejszał. Tak dobrze mi się z nim rozmawiało, że straciłam poczucie czasu. Czułam się przy nim jak przy jakimś dobrym koledze z dzieciństwa. To niesamowite jak szybko zapomniałam o tym jak moja przyjaciółka mnie przed nim ostrzegała.
-Może zamówimy jakieś ciasto? - zaproponował całkowicie zmieniając temat.
-Nie ja to już dziękuję - odpowiedziałam smutno - nasiedziałam się - powiedziałam grzebiąc w torebce, w celu znalezienia telefonu.
-Ale miło spędzony czas - zrobił małą małą przerwę, po czym dodał słodko się uśmiechając - przynajmniej dla mnie. - Słysząc to zarumieniłam się i spuściłam głowę.
-Dla mnie również - w końcu odważyłam się na niego spojrzeć -o jejku - zdziwiłam się kiedy znalazłam telefon i uświadomiłam sobie że siedziałam tu z nim ponad półtorej godziny. -Naprawdę się nasiedziałam - zachichotałam, poprawiając włosy i wstając z fotela. Widząc to on również wstał.
-No cóż, dziękuję jeszcze raz za miło spędzony czas - wyciągnął w moją stronę rękę, a kiedy ją uścisnęłam pochylił się nade mną i lekko musnął mój policzek. Całkowicie zbił mnie tym z tropu.
-Nie ma za co - odpowiedziałam cieniutki głosikiem, od razu czerwieniąc się i kierując spojrzenie na swoje buty.
-Podwieźć cię do domu? Niedaleko mam tu samochód - zapytał gdy wychodziliśmy.
-Nie dzięki, jeszcze muszę zrobić zakupy - odpowiedziałam wskazując kciukiem na drogę za mną prowadzącą do marketu.
-Aha to ok - powiedział smutno, wydawało się jakby naprawdę mu na tym zależało. - To do zobaczenia - uśmiechnął się, a ja zaczęłam powoli wycofywać się do tyłu. Nie chciałam jeszcze raz takiej akcji jak w kawiarni.
-Do zobaczenia - pomachałam mu i odkręciłam się idąc chodnikiem.
Nadal trudno mi było uwierzyć w to co się stało. Jeszcze nigdy nie otworzyłam się przed kimś w tak krótkim czasie. Przez te półtorej, czy tam dwie godziny całkiem zapomniałam o reszcie świata. Teraz nie wiedziałam co mam myśleć o tych plotkach, które o nim krążyły. Na pewno przy mnie dziś taki nie był.
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek mojego telefonu. Pośpiesznie odnalazłam go w torebce i odebrałam, nie czytając kto to był.
-Tak?
-Emma? Gdzie jesteś? - rozpoznałam głos swojej przyjaciółki i nagle poczułam ukłucie w brzuchu. Wiedziałam, że jeśli dowie się o spotkaniu moim i Justina będzie na mnie zła. Martwi się o mnie, no i wiadomo, że ją za to kocham, ale czasem to już przesadza. -Stoję właśnie pod twoimi drzwiami - roześmiała się.
-A ja właśnie jestem na mieście, idę po zakupy - oznajmiłam - nie chcesz podjechać tu? Nie chce mi się wracać na pieszo i to jeszcze z zakupami. - przyznałam, wchodząc już do środka marketu i wyjmując listę z portfela.
-No ok, za niedługo będę - zgodziła się i cmoknęła do słuchawki.
-Ok dzięki, to pa - pożegnałam się.
Po skończonych zakupach wracałam do domu z Lily. Przez całą drogę jak nie plotkowałyśmy, to śpiewałyśmy piosenki lecące w radiu.
-Ale fałszujemy - roześmiałam się.
-Ej, ej mów za siebie - udała obrażoną, a zaraz po tym obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Kiedy jedziesz oglądać domy? - zapytała kiedy już się uspokoiłyśmy.
-Był plan, że jutro i raczej tak zostanie - odpowiedziałam. Nie szukałam domu dla siebie, tylko dla mojej mamy i cioci Joy. Przeprowadzały się tu i chciały mieć coś swojego z dużym ogrodem. Mama sprzedała połowę ziemi, którą odziedziczyła po swoich rodzicach, dlatego było ją stać.
-Aha ok. - odpowiedziała. Byłyśmy już pod moim mieszkaniem i zakończyliśmy na tym rozmowę.
Kiedy już pokonałyśmy z torbami schody, zaparzyłam herbatę i siadłyśmy przy stole w kuchni.
-Nie jesteś głodna? Może zostaniesz na obiad? - zaoferowałam zachęcająco.
-A no z miłą chęcią - zachichotała.
-To zaraz coś wymodzimy - roześmiałam się. -Teraz muszę ci o czymś powiedzieć - przyznałam zdenerwowana.
-Co? - zapytała niepewnie.
-Spotkałam się dziś z Justinem - przyznałam spuszczając wzrok.
-Jak to? - niemal krzyknęła.
***
Przepraszam !
Przepraszam, że rozdział jest dopiero dziś, no ale były pewne problemy ;/
ale już myślę, że ok ;)
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda i spodoba się rozdział ;)
druga sprawa jest taka, że dużo osób prosi o informowanie, mogę to robić przez gg, ask, e-mail,
przez tt nie, ponieważ usunęłam konto. Więc jak chcecie zostawiajcie na końcu w komentarzach jakiś kontakt ;)
i trzecia sprawa chciałam wam podziękować za prawie 8.000 wyświetleń ;*
No to tyle, zapraszam do wyrażania opinii w kom ;*
http://uklad-doskonaly.blogspot.com/ - polecam ! ;)
Z głębokiego snu obudziły mnie promienie światła, odbijające się od szyby w mojej sypialni. Przewróciłam się na drugi bok i zakryłam twarz poduszką. Leżałam tak przez parę minut próbując zasnąć, ale niestety bez skutku. Z niechęcią wstałam kierując się w stronę łazienki. Gorąca woda ukoiła moje nerwy jednocześnie poprawiając mój nastrój. Ubrałam się w wcześniej naszykowany strój, po czym rozczesałam włosy i lekko przejechałam rzęsy tuszem. Przeszłam do kuchni i zabrałam się do sporządzania listy zakupów. Moja lodówka, że tak powiem świeciła pustkami, a teraz muszę się dobrze odżywiać i trzeba zrobić porządne zakupy. Wychodząc zabrałam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i klucze. Nie miałam daleko do centrum, dlatego postanowiłam się przejść na pieszo. Nie śpieszyłam się, bo i tak nie miałam nic do roboty. Pracowałam na tygodniu jako opiekunka ośmioletniej dziewczynki, Lucy, weekendy miałam wolne. Rzuciłam prace w klubie, ponieważ nie wypada takie coś przyszłej matce. Może zarobki są mniejsze, ale o wiele lepiej czuje się w roli opiekunki, niż w jakiejś barmanki, do której klei się każdy koleś. Nie mogę też zapomnieć o tym, że finansowo również wspiera mnie mama, za co jestem ogromnie wdzięczna.
Dalej bym szła tak zamyślona gdyby nie to, że wpadłam na jakiegoś przechodnia.
-Jejku bardzo pana przepraszam. - powiedziałam podnosząc z chodnika jego teczkę.
-Emma? - zapytał zdziwionym głosem. Dopiero słysząc to podniosłam swoją głowę w gorę i ujrzałam Justina.
-O hej. - przywitałam się trochę niepewnie. Zmierzyłam go wzrokiem, był ubrany w czarne dżinsy i białą koszulę z czarnymi dodatkami. Nie widziałam go od naszego rozwodu (który poszedł całkiem sprawnie i szybko, z czego byłam bardzo zadowolona), nic się nie zmienił, bo nie da się już chyba być bardziej przystojnym.
-Hej, dobrze cię widzieć. - odpowiedział uśmiechając się.
-Dziękuję, ciebie również. - odwzajemniłam uśmiech.
-Co tam słychać? - zapytał uprzejmie. Po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać czy to co mi mówiła o nim Lily jest prawdą.
-Po staremu, wiesz jakoś tam leci - powiedziałam - a jak tam u ciebie?
-Cały czas do przodu - kolejny raz się uśmiechnął - wiesz, tu nie daleko dają całkiem dobrą kawę, przejdziemy się? - zaproponował. Przez chwilę się zawahałam, no ale w sumie co mi szkodzi?
-Hmm, dlaczego nie - zgodziłam się i oczywiście lekko się rumieniąc. Szliśmy do kawiarni gadając głównie o bzdetach typu pogoda. Cały czas zastanawiałam się czy powiedzieć mu o ciąży.
Kiedy byliśmy już przed restauracją, Justin otworzył przede mną drzwi pozwalając mi wejść pierwszej. Nie wiem czy miał po prostu dobry dzień, czy na ogół jest takim dżentelmenem. Siedliśmy w jednym z pustych stolików pod oknem. Na początku nadal byłam trochę zestresowana i starałam się tego nie pokazywać, ale znając mnie, pewnie nie za dobrze mi to wychodziło. Justin cały ten czas był miły, zabawny i czarujący, przez co z każdą minutą stres się zmniejszał. Tak dobrze mi się z nim rozmawiało, że straciłam poczucie czasu. Czułam się przy nim jak przy jakimś dobrym koledze z dzieciństwa. To niesamowite jak szybko zapomniałam o tym jak moja przyjaciółka mnie przed nim ostrzegała.
-Może zamówimy jakieś ciasto? - zaproponował całkowicie zmieniając temat.
-Nie ja to już dziękuję - odpowiedziałam smutno - nasiedziałam się - powiedziałam grzebiąc w torebce, w celu znalezienia telefonu.
-Ale miło spędzony czas - zrobił małą małą przerwę, po czym dodał słodko się uśmiechając - przynajmniej dla mnie. - Słysząc to zarumieniłam się i spuściłam głowę.
-Dla mnie również - w końcu odważyłam się na niego spojrzeć -o jejku - zdziwiłam się kiedy znalazłam telefon i uświadomiłam sobie że siedziałam tu z nim ponad półtorej godziny. -Naprawdę się nasiedziałam - zachichotałam, poprawiając włosy i wstając z fotela. Widząc to on również wstał.
-No cóż, dziękuję jeszcze raz za miło spędzony czas - wyciągnął w moją stronę rękę, a kiedy ją uścisnęłam pochylił się nade mną i lekko musnął mój policzek. Całkowicie zbił mnie tym z tropu.
-Nie ma za co - odpowiedziałam cieniutki głosikiem, od razu czerwieniąc się i kierując spojrzenie na swoje buty.
-Podwieźć cię do domu? Niedaleko mam tu samochód - zapytał gdy wychodziliśmy.
-Nie dzięki, jeszcze muszę zrobić zakupy - odpowiedziałam wskazując kciukiem na drogę za mną prowadzącą do marketu.
-Aha to ok - powiedział smutno, wydawało się jakby naprawdę mu na tym zależało. - To do zobaczenia - uśmiechnął się, a ja zaczęłam powoli wycofywać się do tyłu. Nie chciałam jeszcze raz takiej akcji jak w kawiarni.
-Do zobaczenia - pomachałam mu i odkręciłam się idąc chodnikiem.
Nadal trudno mi było uwierzyć w to co się stało. Jeszcze nigdy nie otworzyłam się przed kimś w tak krótkim czasie. Przez te półtorej, czy tam dwie godziny całkiem zapomniałam o reszcie świata. Teraz nie wiedziałam co mam myśleć o tych plotkach, które o nim krążyły. Na pewno przy mnie dziś taki nie był.
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek mojego telefonu. Pośpiesznie odnalazłam go w torebce i odebrałam, nie czytając kto to był.
-Tak?
-Emma? Gdzie jesteś? - rozpoznałam głos swojej przyjaciółki i nagle poczułam ukłucie w brzuchu. Wiedziałam, że jeśli dowie się o spotkaniu moim i Justina będzie na mnie zła. Martwi się o mnie, no i wiadomo, że ją za to kocham, ale czasem to już przesadza. -Stoję właśnie pod twoimi drzwiami - roześmiała się.
-A ja właśnie jestem na mieście, idę po zakupy - oznajmiłam - nie chcesz podjechać tu? Nie chce mi się wracać na pieszo i to jeszcze z zakupami. - przyznałam, wchodząc już do środka marketu i wyjmując listę z portfela.
-No ok, za niedługo będę - zgodziła się i cmoknęła do słuchawki.
-Ok dzięki, to pa - pożegnałam się.
Po skończonych zakupach wracałam do domu z Lily. Przez całą drogę jak nie plotkowałyśmy, to śpiewałyśmy piosenki lecące w radiu.
-Ale fałszujemy - roześmiałam się.
-Ej, ej mów za siebie - udała obrażoną, a zaraz po tym obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Kiedy jedziesz oglądać domy? - zapytała kiedy już się uspokoiłyśmy.
-Był plan, że jutro i raczej tak zostanie - odpowiedziałam. Nie szukałam domu dla siebie, tylko dla mojej mamy i cioci Joy. Przeprowadzały się tu i chciały mieć coś swojego z dużym ogrodem. Mama sprzedała połowę ziemi, którą odziedziczyła po swoich rodzicach, dlatego było ją stać.
-Aha ok. - odpowiedziała. Byłyśmy już pod moim mieszkaniem i zakończyliśmy na tym rozmowę.
Kiedy już pokonałyśmy z torbami schody, zaparzyłam herbatę i siadłyśmy przy stole w kuchni.
-Nie jesteś głodna? Może zostaniesz na obiad? - zaoferowałam zachęcająco.
-A no z miłą chęcią - zachichotała.
-To zaraz coś wymodzimy - roześmiałam się. -Teraz muszę ci o czymś powiedzieć - przyznałam zdenerwowana.
-Co? - zapytała niepewnie.
-Spotkałam się dziś z Justinem - przyznałam spuszczając wzrok.
-Jak to? - niemal krzyknęła.
***
Przepraszam !
Przepraszam, że rozdział jest dopiero dziś, no ale były pewne problemy ;/
ale już myślę, że ok ;)
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda i spodoba się rozdział ;)
druga sprawa jest taka, że dużo osób prosi o informowanie, mogę to robić przez gg, ask, e-mail,
przez tt nie, ponieważ usunęłam konto. Więc jak chcecie zostawiajcie na końcu w komentarzach jakiś kontakt ;)
i trzecia sprawa chciałam wam podziękować za prawie 8.000 wyświetleń ;*
No to tyle, zapraszam do wyrażania opinii w kom ;*
http://uklad-doskonaly.blogspot.com/ - polecam ! ;)
Oo Justin <3 aww tacy slodcy !
OdpowiedzUsuńByło warto czekać !! :* swietny rozdział czekam na nn !!! :*
Jezu, oni są tacy słodcy! Niech ona mu w końcu powie! Rozdział sidfjksfbsjn <3 Czekam na następny i życzę duużżżo weny!
OdpowiedzUsuńClaudia xoxo
Owww swietny. Juz nie moge sie doczekac nn
OdpowiedzUsuńświetny ale spotkanie mam nadzieję że niedługo będzie kolejne
OdpowiedzUsuńomg genialny rozdział :)
OdpowiedzUsuńgenialne :)
OdpowiedzUsuńCudowne, ciekawe co będzie dalej :))
OdpowiedzUsuńGenialny
OdpowiedzUsuńCo mam powiedzieć po prostu kocham <3
OdpowiedzUsuńO Boże to jest świetne
OdpowiedzUsuńRozdział nieziemski, świetnie napisany i idealna dlugość...
OdpowiedzUsuńMam ogromną nadzieję, że Justin wkrótce dowie sie o ciąży. Z wielkim zniecierpliwieniem czekam na następny :-)
100% perfekcji
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuń