niedziela, 31 stycznia 2016

8. "Zależy mi na tobie "


-Przedstawił się jako Justin.
-I co chciał? - udawałam, że mało mnie to interesuj.
-Pogadać.
-Nic więcej nie powiedział? Ty też nic nie mówiłaś? - zdziwiona na nią spojrzałam. Bałam się, że mama mogła wygadać coś o dziecku, ciąży.
-Tylko tyle, żebyś do niego zadzwoniła – uśmiechnęła się do mnie znacząco.
-A.. To może później – cały czas grałam, a przynajmniej próbowałam.Tak naprawdę miałam ogromną ochotę do niego zadzwonić, zżerała mnie ciekawość.
-Nie mówiłaś mi, że masz tutaj takich przyjaznych kolegów.
-Tylko jego – rozpakowywałam zakupy, tylko po to żeby na nią nie patrzeć.
-Emma, jeśli chciałabyś mi coś powiedzieć, to..
-Nie chce nic powiedzieć – przerwałam jej w połowie zdania. Lekko się zdenerwowałam, więc wypuściłam powietrze z płuc, żeby się trochę uspokoić. - Przepraszam. To co na ten obiad ?
-Ok..- zgodziła się niechętnie. - Spaghetti.


***

  Po obiedzie pozmywałam i posprzątałam całą kuchnie, a mama w tym czasie rozmawiała przez telefon z ciocią Joy. W między czasie dyskretnie poszłam do swojej sypialni, zamknęłam drzwi i zadzwoniłam do Justina. Odebrał po drugim sygnale.
-Hallo.
-Hej Justin, tu Emma.
-Hej,byłem u ciebie, ale cię nie zastałem. Robisz coś ważnego? Znalazłabyś dla mnie trochę czasu? - zapytał, a mnie od razu zakuło w brzuch.
-W sumie to nic nie robię.
-Więc, co powiedziałabyś na spacer? Mam wolny dzień, chciałem spędzić go z jakąś miłą osobą i pomyślałem o tobie. - gdy tylko to powiedział, humor sam mi się poprawił.
-Hmm.. Ok - zgodziłam się - to gdzie się spotykamy? 
-Przy kawiarni obok ciebie, za pół godziny?
-Mi pasuje.
-Ok, to do zobaczenia. - pożegnał się i rozłączył.
 Ja natomiast od razu poszłam do łazienki poprawić makijaż, po czym przeszłam do sypialni przebrać się, ponieważ podczas sprzątania pobrudziłam się. Spakowałam telefon do torebki i byłam gotowa.
-Mamo wychodzę, za jakąś godzinę... może dwie powinnam wrócić - powiedziałam przeglądając się już ostatni raz w lustrze. 
-Dobrze - odpowiedziała z lekkim, znaczącym uśmieszkiem, gdy zamykałam za sobą drzwi.


***
  Kiedy dochodziłam już do umówionego miejsca, zauważyłam Justina siedzącego na ławce. Wyglądał niesamowicie, a myślałam, że może tak wyglądać tylko w garniturze. Wychodzi na to, że zawsze wypada rewelacyjnie. Zazdroszczę mu tego, a szczególnie w takie dni jak dziś, kiedy połowę poranka przeklęczałam w toalecie. Na szczęście teraz już czuje się lepiej.
Wykręcił głowę w moją stronę i odszukał mnie w tłumie przechodniów, od razu się uśmiechnął, co ja oczywiście odwzajemniłam.
-Witaj - przywitał się lekko muskając mój policzek.
-Hej.
-Więc co, spacer? - zapytał wskazując w stronę parku.
-Jasne - uśmiechnęłam się i już byliśmy na przejściu dla pieszych. Było dość ciepło, a ja miałam sweterek, więc postanowiłam, że go zdejmę. Z boku widziałam jak Justin cały czas mi się przyglądał.
-Więc o co chodzi ? - zapytałam lekko się uśmiechając - Bo zakładam, że jednak miałeś jakąś sprawę przychodząc do mnie.
-Tak, właściwie masz racje - krótko się zaśmiał - może siądziemy ? - wskazał na jedną z wolnych ławek w parku. Posłusznie usiadłam i spojrzałam na Justina, który przekręcił się całkowicie w moją stronę. Mimowolnie patrzyłam się na jego piękne oczy. Nie wiem ile to trwało, ale od razu kiedy sobie uświadomiłam, że robię z siebie idiotkę, spojrzałam w innym kierunku.
-To co to za sprawa ?
-Pamiętasz, na kolacji opowiadałaś mi o swojej ulubionej kapeli? - kolejny raz odwróciłam się w jego stronę i niepewnie przytaknęłam. Na co on sięgnął ręką do swojej kieszeni w spodniach, wyjmując z niej białą kopertę. - No to tak się zastanawiałem, czy nie chciałabyś pójść ze mną na ich koncert ? - nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zaskoczył mnie kolejny raz i to bardzo pozytywnie. Czułam jak na mojej buzi pojawia się wielki uśmiech.
Mógł zaprosić przecież tyle innych osób, a wybrał mnie. Spojrzałam na niego i widziałam jego wyczekujący wzrok.
-Z wielką chęcią. - pewnie wiedział, że i tak się zgodzę ... kto by się nie zgodził ? Ale mimo to wydawało się, że naprawdę szczerze zaskoczony się uśmiechnął.
-To świetnie, jest w tą sobotę.
Sobotę ? Ehh.. Mogłam się tego spodziewać. Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Obiecałam mamie, że w sobotę ostatecznie wybierzemy i kupimy dla niej dom, a z drugiej strony bardzo ucieszyłam się na ten koncert. Cóż, będę musiała się postarać i wykonać parę telefonów, aby przełożyć to na piątek. Nie zamierzałam zrezygnować z koncertu i ponownego spotkania z Justinem.


***


  Kiedy tylko wróciłam do domu, zaczęłam przekładać wszystkie spotkania dotyczące kupna domu dla mojej mamy. Cieszyłam się bardzo, ponieważ wszystko szło po mojej myśli i bez żadnych przeszkód mogłam w sobotę iść na koncert. Gdy wszystko już załatwiłam, otworzyłam laptopa i postanowiłam poszukać tym razem mieszkania dla mnie. Moja mama miała oczywiście rację, potrzebowałam coś większego.
  Znalazłam kilka ciekawych ofert i postanowiłam je obejrzeć.
-Mamo! - krzyknęłam, ponieważ nie miałam pojęcia gdzie akurat może znajdować się moja rodzicielka.
-Tutaj jestem - usłyszałam jej głos dochodzący z kuchni.
-Chcesz jechać ze mną obejrzeć mieszkanie, które znalazłam?
-Oczywiście - słychać było w jej głosie ekscytację, której nie próbowała ukryć.


-Dzień dobry - przywitała nas wysoka, uśmiechnięta blondynka - mam na imię Kate.
-Witam, jestem Emma, a to moja mama.
-Czyli, jak zrozumiałam, jest pani w jakiejś części zainteresowana moim mieszkaniem. - Mówiła kierując nas w stronę windy. Naprawdę byłam zaskoczona. Cena nie była tak wysoka i to było dziwne, ponieważ znajdowało się ono w wielkim wieżowcu, w centrum miasta. Było mi to bardzo na rękę bo wszędzie miała blisko... Do parku głównego, galerii, do Lucy, na przystanek i przede wszystkim, niedaleko było przedszkole i szkoła podstawowa. Byłam w ciąży, więc to brałam głównie pod uwagę. Mimowolnie pogłaskałam mój brzuszek, nie był jeszcze widoczny, ale już powoli zaczynałam wkraczać w rolę matki.
  Drzwi windy się otworzyły, a kobieta zaprowadziła nas pod drzwi z numerem 52.  Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, na mojej buzi pojawił się wielki uśmiech. Spojrzałam na mamę, jej mina ukazywała wielkie zdziwienie. Staliśmy w korytarzu, z którego już był widoczny przepiękny salon połączony z kuchnią. Całe to pomieszczenie było w kolorach beżu i bieli, a z wielkich okien,
pokrywających prawie całą boczną ścianę, był widocznym przepiękny widok na całe miasto.
-I jak się podoba ?
-Pięknie - odpowiedziałam szczerze - naprawdę, bardzo mi się tu podoba.
-Cieszę się. 


-Na pewno się dzisiaj wieczorem odezwę. Tylko muszę wszystko dokładnie przemyśleć - powiedziałam kierując się w stronę wyjścia. Naprawdę chciałam kupić to mieszkanie. Było cudowne. Miało 3 pokoje, równie piękne co salon i kuchnia, plus wielką łazienkę i przede wszystkim przepiękny widok. Nawet już miałam pomysł na to, jak przerobie jeden z pokoi dla mojego dziecka.
-W takim razie czekam na telefon. Do zobaczenia - pożegnała się i uścisnęła moją dłoń.
-Do widzenia.
-Kochanie, nie wiem czy znajdziesz lepsze mieszkanie od tego - powiedziała mama, gdy zostałyśmy już same.
-Wiem i zamierzam je kupić.
-Dlaczego nie mogłaś kupić go teraz?
-Nie wiem, chyba chciałam to jeszcze przemyśleć - zachichotałam - ale tu chyba nie ma jednak co. Na dziewięćdziesiąt dziewięć  procent jestem pewna, że je kupie.
-Bardzo się ciesze - pocałowała mnie lekko w policzek, na co ja mocno się do niej przytuliłam.
-Zapomniałam ci też powiedzieć, że całą sobotę mnie nie będzie.
-Czyżby randka? - zapytała ze znaczącym uśmieszkiem.
-Niee - przedłużyłam trochę końcówkę wyrazu, po to by wymyślić jakąś wymówkę. Niestety nic nie przychodziło mi na myśl - Po prostu spotkanie przyjacielskie.
-To tak to się teraz nazywa? - zaczęła się ze mnie śmiać, na co ja zareagowałam tak samo.
-Chodź może pójdziemy coś zjeść? Zgłodniałam.
-Bardzo chętnie, bo ja też czuje pustkę w żołądku.
-Znam fajną kawiarnie niedaleko. Zawsze chodzimy tam z Lily - już wsiadałyśmy do taxówki, podałam kierowcy adres i usiadłam wygodnie na swoim miejscu. -O której jutro ciocia przylatuje?
-O 19 ma lądować, pojedziemy po nią taxi, dobrze ?
-No jasne - uwielbiałam ciocie Joy, traktowałam ją jak drugą matkę.
-Powinniśmy mieć swoje auta. Jest to znaczniej wygodniejsze - oczywiście miała racje. Dotychczas radziłam sobie bez samochodu i wydawało mi się, że nie jest mi aż tak bardzo potrzebny, przy dzisiejszej komunikacji miejskiej.
-Masz racje. Po wprowadzeniu się do nowego mieszkania, od razu rozejrzę się za jakimś samochodem.
-A ja z Joy zrobimy tak samo - dojechaliśmy już na miejsce, więc zapłaciłam i podziękowałam. - Całkiem przystojny był ten kierowca - wybuchnęłam śmiechem, nie spodziewałam się tego, tym bardziej, że ten facet wydawał mi się kompletnie nie w jej guście. - Dlaczego się śmiejesz? Mam tylko 45 lat, ja teraz drugą młodość przechodzę.
-Ale ja przecież nic nie mówię - cały czas cicho chichocząc.
 Weszliśmy do restauracji i zajęłyśmy miejsce w kącie, żeby mieć więcej prywatności. Jedzenie oczywiście było przepyszne, jak zwykle zresztą. Robiło się już późno, więc postanowiłyśmy wracać do domu. Kiedy kierowałam się w stronę wyjścia, zauważyłam Justina wchodzącego do restauracji. Przystanęłam w miejscu nie wiedząc co zrobić, przez co moja rodzicielka idąc za mną, uderzyła w moje plecy.
-Co się dzieje Emma? - zapytała, ale ja nic nie mówiłam. Patrzyłam się cały czas w najprzystojniejszego faceta jakiego znałam. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie był sam. Obok niego stała prześliczna, wysoko blondynka, ubrana w obcisłą czarną sukienkę. Widać było, że bardzo dobrze się znają. W tamtym momencie poczułam dziwne ukłucie w sercu. Byłam zazdrosna, to dziwne, ale tak właśnie było. Czułam zazdrość i upokorzenie. Jak mogłam pomyśleć, że coś dla niego znaczę. Co z tego, że zaprosił mnie na najwspanialszą kolacje w moim życiu .. Co z tego, że zrobił sobie tyle trudu, aby zabrać mnie na koncert mojej ulubionej kapeli. Widocznie robił to wszystko z nudów, a ja głupia myślałam, że mnie polubił.
  Nagle zdarzyło się coś czego tak bardzo chciałam uniknąć. Wzrok Justina skierował się w moją stronę. Widać było zdziwienie na jego twarzy. Szybko złapałam mamę za rękę i wybiegłyśmy z restauracji. Odnalazłam wzrokiem taxi i od razu weszłyśmy do środka. Czym prędzej kazałam kierowcy ruszać. Wyjrzałam jeszcze przez szybę i widziałam wybiegającego Justina. Próbował nas dogonić, ale oczywiście nie dał rady.
-Nie płacz kochanie - uściskała mnie mama. Nawet nie wiedziałam kiedy w kącikach moich oczu pojawiły się łzy.
-Nie płacze - próbowałam się uspokoić.
-Rozpoznałam go. To był ten chłopka co dziś o ciebie pytał - tak bardzo chciałam uniknąć tej rozmowy.
-Nie chce teraz o tym rozmawiać - powiedziałam cicho, ale stanowczo.
-Rozumiem skarbie -  pogłaskała minie lekko po ramieniu.
-Dziękuję - naprawdę to doceniałam, że zawsze umiała mnie zrozumieć i pomóc. Po około dziesięciu minutach dojechaliśmy pod moje mieszkanie. Marzyłam tylko o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Jednak najpierw musiałam pokonać schody. W końcu się udało i już zamykałam za sobą drzwi. Szłam w stronę swojej sypialni, kiedy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
-To niemożliwe - powiedziałam cicho do siebie. Wolnym krokiem podeszłam i spojrzałam przez wizjer. Tak jak przeczuwałam, zobaczyłam Justin. Nie wiedziałam czy chce mu otworzyć czy nie, byłam na niego strasznie zła, że zrobił mi tak głupią nadzieję.
-Emma, proszę otwórz - usłyszałam jego cichy głos. Biłam się z myślami. Z jednej strony chciałam z nim porozmawiać i dowiedzieć się, że moje przypuszczenia, że kogoś ma są nieprawdziwe, ale z drugiej byłam strasznie zła, smutna i bałam się, że może wyczytać to z mojej twarzy.
-Wiem, że mnie słyszysz. Proszę, daj mi tylko pięć minut - usłyszałam ponownie jego głos. Spojrzałam na klamkę, lekko ją złapałam i postanowiłam otworzyć drzwi.
-Dziękuję - powiedział gdy tylko mnie zobaczył. Ja natomiast nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa - Posłuchaj mnie, to nie tak jak myślisz - zrobił chwilę przerwy, jakby nie wiedział co ma powiedzieć. Wtedy dopiero zwróciłam uwagę na to co miał na sobie. Był ubrany w białą koszulę i czarne obcisłe spodnie, a jego włosy były idealnie podniesione do góry. Było wiadome, że był na randce z tamtą blondynką, nie stroimy się tak z byle okazji. 
-Nie wiem o co ci chodzi - w końcu wydusiłam coś z siebie.
-Wiesz o co mi chodzi - powiedział patrząc się na mnie tymi wielkimi, karmelowymi oczami. - Pomyślałaś, że jestem na kolacji z tamtą kobietą, ale tak nie jest. To znaczy, byliśmy razem na kolacji, ale nic nas nie łączy. To była biznesowa kolacja. Zostawiłem ją i przyjechałem do Ciebie.
-Dlaczego to zrobiłeś? - musiałam zapytać, tak bardzo zależało mi na jego odpowiedzi. Widać było, że nie spodziewał się takiego pytania, ale po chwili odpowiedział szczerze:
-Bo zależy mi na tobie - gdy tylko to usłyszałam, zrozumiałam, że coś do niego czuje, to nie była miłość, ale też nie był mi obojętny. Zauważyłam, że zaczął powoli się do mnie zbliżać i kiedy dzieliło nas już tylko parę centymetrów złączył swoje usta z moim.


***
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest. Przepraszam za tak długą nieobecność, miałam trochę problemów. Chciałabym powrócić do pisania tego bloga, ale nie wiem czy mam jeszcze dla kogo.

Więc jeśli to czytasz i chciałbyś czytać dalej moje ff, proszę zostaw komentarz :)



4 komentarze:

  1. Ja czytam i chce czytać dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  2. http://all-bad-jb.blogspot.com/
    Ariel Butler jest szesnastoletnią dziewczyną, dla której życie nie było zbyt łaskawe. Brak rodziców, ich niechęć i odrzucenie sprawiają problemy w jej dalszym rozwoju. Brak autorytetu i miłości z ich strony przyczyniają się do strachu w kwestii pokochania kogokolwiek.
    W tym wszystkim jest też Justin…
    Który nagle staje się dla Ariel kimś więcej niż tylko przyjacielem brata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zagłosowane w ankiecie :)
    Ja ciągle czytam i chcę, żeby tak pozostało. Kocham to opowiadanie <3
    Czekam na następny ;3
    xxo.

    OdpowiedzUsuń