czwartek, 21 lipca 2016

12.Spotkanie biznesowe

-Co z nią? - usłyszałam przestraszony głos mamy. Gdzie ja jestem? Dlaczego tak trudno otworzyć mi oczy?
-Z pani córką wszystko dobrze, z dzieckiem również - odezwał się nieznajomy mężczyzna. Po tym czułam lekki niepokój. Dlaczego mówią o moim dziecku? Czy coś jest nie tak?
-To dlaczego zemdlała? - i po tym właśnie sobie wszystko przypomniałam. Ta ciemność, która gdzieś mnie zabrała, nie wiem na jaki czas, ale jeśli z moim dzieciątkiem wszystko dobrze, to nie ma o co się martwić.
-Zapewne z przemęczenia, lada moment powinna się wybudzić.
  Zorientowałam się, że jestem w szpitalu, a nieznajomy głos należał zapewne do doktora. Udało mi się otworzyć oczy i zobaczyłam mamę siedzącą obok mojego łóżka. Wpatrywała się w ścianę, a jej ręka leżała niedaleko mojej, więc ją za nią złapałam.
-Córciu - krzyknęła - nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłam.
-Wiem - powiedziałam cicho. Głos miałam dość zachrypnięty, co mnie zdziwiło - przepraszam mamo.
-Najważniejsze, że tobie i dziecku nic nie jest. Doktor powiedział, że tylko jak się obudzisz, zrobią ci badania kontrolne i jeśli wszystko wyjdzie dobrze, to jeszcze dziś wyjdziesz.


  I jak mama powiedziała tak było, od piętnastej byłam już w domu. Czułam się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Oczywiście nic nie mogłam robić, bo zaraz obydwie na mnie krzyczały.
-Wiecie, że jutro od ósmej mnie nie ma? - zapytałam przy obiedzie mamę i ciocię.
-A to dlaczego?
-Zaczynam jutro pracę - oświadczyłam radośnie.
-Dzisiaj wyszłaś ze szpitala, myślisz, że to dobry pomysł? - mama jak zwykle się martwiła.
-Nic mi nie jest, a jeśli jutro nie pójdę, to mnie w ogóle nie przyjmą.
-Cieszę się bardzo, że znalazłaś nową pracę, ale martwię się o ciebie - spojrzała smutnym wzrokiem na mnie mama.
-Wiem i kocham cię za to - wstałam i przytuliłam ją - Tylko pamiętaj, że jestem dorosła i dam sobie radę.


  Stałam przed budynkiem mojej nowej pracy. Brzuch zaczął boleć mnie ze zdenerwowania. Napisałam do Lily sms, ponieważ miała mnie oprowadzić i zapoznać z ludźmi, z którymi będę pracować. Weszłam przez szklane drzwi obrotowe i trochę mnie zatkało. Całe wnętrze wyglądało dość drogo i szykownie. Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy to podziękowania dla Lily, za to że załatwiła mi tu pracę.
-Hej kochana - podbiegła nagle do mnie Lily i złapała za rękę, kierując od razu w stronę windy - Dobrze, że jesteś trochę wcześniej. Spodoba się to twojemu szefowi - mówiąc to znacząco się uśmiechnęła, na co ja przewróciłam oczami.
Po tym jak wjechaliśmy windą na odpowiednie piętro, od razu zaczęła mi wszystkich przedstawiać. Poznałam Megan, Tima, Chrisa, Victorie i jaszcze parę osób, których imion niestety nie zapamiętałam. Nagle z ostatnich drzwi na samym końcu, wyszedł mężczyzna dość wysoki, brunet, o pięknej karnacji. Poczułam jak Lily mocniej ściska moją rękę i od razu domyśliłam się kim on jest.
-Dzień dobry Panie Thompson -odezwała się moja przyjaciółka, gdy mój nowy szef do nas podszedł - to właśnie jest Lily, moja przyjaciółka.
-Witam, nazywam się Jeff Thompson - podał mi rękę i miło się do mnie uśmiechnął. Chciałam zrobić to samo, ale byłam za bardzo zestresowana - i mam nadzieję, że nasza współpraca będzie szła pomyślnie.
-Ja również mam taką nadzieję - wkońcu udało mi się coś wydukać. Nie będę oszukiwać, był nieziemsko przystojny, dlatego mnie trochę onieśmielał.
-Świetnie, więc chodźmy do mojego gabinetu, tam wszystko sobie wyjaśnimy i ustalimy. Pokażę ci twoje miejsce pracy.
  Zajęło nam to dobrą godzinę, ustaliliśmy moje wszystkie zadania odnośnie tego czym mam się tu zajmować. Dostałam telefon służbowy, który zawsze muszę mieć włączony i przy sobie, ponieważ w razie gdyby coś było nie tak z papierami, lub szef potrzebowałby pomocy, muszę być.
 Moim pierwszym zadaniem, było spisanie jakiejś poprawionej umowy, wydrukowanie jej i wysłanie gdzieś za granice. Wydaje się dość proste, ale z moim stresem łatwo nie było.
  Nagle usłyszałam jak drzwi z gabinetu mojego szefa się otwierają. Powoli wyszedł trzymając w jednej ręce teczkę, a w drugiej telefon.
-Emma - odezwał się, po czym szybko przerwał zdanie. Nie byłam pewna o co chodzi - Mogę się zwracać do ciebie po imieniu, prawda? - zaśmiał się cicho.
-Jasne - kiwnęłam głową i się uśmiechnęłam.
-Mam kolejną sprawę. Musisz mi to całe skserować - powiedział dając mi do ręki teczkę - i jutro jest ważne spotkanie, na które musisz iść ze mną. Wiem, że dopiero co zaczęłaś tu pracować, a ja muszę cię zabierać na jakieś spotkania, ale naprawdę nie mam wyjścia.
-Nic się nie stało, dam radę - byłam trochę przestraszona, ale to tylko spotkanie biznesowe, pewnie będzie strasznie nudno i raczej nie będę musiała nic robić .. Mam taką nadzieję - a co będę musiała tam robić?
-Przyjeżdżają do nas przedstawiciele innej firmy, z którą prawdopodobnie podpiszemy bardzo ważny kontrakt. Każdy z przedstawicieli idzie tam ze swoją sekretarką. Będziesz siedziała przy mnie i zapisywała, rzeczy które będę ci kazał i to tyle - uśmiechnął się. Jeśli tylko to będę musiała robić, to chyba nie będzie tak źle.
-Nie brzmi tak strasznie - wstałam kierując się w stronę kserokopiarki.
-Oczywiście, że nie. Ja za pół godziny wychodzę i jako, że to twój pierwszy dzień, w którym wypadłaś świetnie, to możesz też dziś skończyć wcześniej.


  Tak samo jak wczoraj, obudził mnie budzik. Wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w naszykowaną już sukienkę. Dziś moje pierwsze spotkanie biznesowe i chciałam wypaść jak najlepiej, więc wczoraj wieczorem przed snem zadzwoniłam do Lily, żeby powiedziała mi jak powinnam wyglądać i jak zachowywać. Ta rozmowa z nią dobrze mi zrobiła, ponieważ w ogóle nie czułam stresu.
 Kiedy wsiadałam do taxi usłyszałam dzwonek mojego telefonu służbowego. Dostałam sms od mojego szefa, w którym napisał, żebym od razu po przyjeździe do biura, udała się do sali nr. 112, gdzie ma się odbyć spotkanie.
 Jak mi kazano tak zrobiłam i już siedziałam przy długim stole z Jeffem ( tylko w myślach nazywałam go po imieniu ) i innymi pracownikami naszej firmy. Po piętnastu minutach drzwi od sali w której byliśmy się otworzyły i zobaczyłam czterech mężczyzn w garniturach, a przy ich bokach sekretarki.Wszystkiego w tamtym momencie bym się spodziewała, ale nie tego co.. a bardziej kogo w tamtej chwili ujrzałam. Oczywiście musiał to być Justin, wchodzący jako ostatni z mężczyzn. Przesunęłam się trochę do tyłu z krzesłem, żeby schować się za Jeffem. Nie chciałam, żeby Justin mnie zobaczył. Niestety, gdy spotkanie się zaczęło, musiałam wrócić do poprzedniej pozycji, ponieważ nie wygodnie mi się pisało, a przecież to głównie moje zadanie, więc musiałam się postarać.
 Ani razu jeszcze nie spojrzałam w stronę Justina, ale wiedziałam, po prostu czułam jego wzrok na sobie. Zapewne był tak samo zaskoczony jak ja, gdy mnie tu zobaczył.
 Po około dwóch.. trzech godzinach spotkanie się zakończyło. Co do mojej pracy, to chyba wszystko zrobiłam jak należy. Na Justina spojrzałam zaledwie kilka razy, wtedy kiedy byłam pewna, że on nie patrzy i oczywiście jak zabierał głos w jakiejś sprawie. Zaimponował mi dziś. Każda jego wypowiedź była przemyślana i spójna, w tak krótkim czasie pokazał, że jest bardzo inteligentny.
-Proszę, to są wszystkie notatki - zwróciłam się do Jeffa, trzymając w ręku plik kartek.
-Zanieś je proszę do mojego gabinetu, a potem idź do Megan. Powinna mieć dla ciebie już przygotowane papiery do wysłania - poinstruował mój szef.
-Dobrze - zgodziłam się i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy przechodziłam obok Justina, ten złapał mnie za rękę.
-Pogadajmy - powiedział szeptem.
-Przepraszam Panie Bieber, ale jestem w pracy - odpowiedziałam trochę głośniej. Nie zamierzałam z nim rozmawiać. Nie zapomniałam jeszcze jak zniszczył naszą randkę... i relacje. Wyrwałam rękę z jego uścisku i wyszłam z sali. Oczywiście usłyszałam zaraz za sobą jak ktoś otworzył drzwi, ale nie odwracałam się, tylko ruszyłam prosto do windy. Wciskałam przycisk piętra, na które chciałam jechać i wtedy do środka wszedł Justin.
-Musimy pogadać i nie uznaje odmowy - powiedział krótko.
-Nie ma o czym gadać.
-Aż tak zła na mnie jesteś ? - uśmiechnął się rozbawiony, mi natomiast nie było wcale do śmiechu.
-Zniszczyłeś nam cały wieczór, a mógł być naprawdę fajny.
-Pamiętaj, że byłem pod wpływem alkoholu i ten facet był zbyt blisko ciebie.
-Czyżbyś był zazdrosny? - chciałam się trochę z nim podroczyć. Miał trochę racji, ponieważ gdyby wtedy nie odciągnął tego faceta, to ten mógłby naprawdę coś mi zrobić.
-Tak bardzo ci to schlebia? - zachichotał i zaczął się do mnie przybliżać. Nic nie odpowiedziałam, tylko próbowałam zwiększyć odległość między nami. Niestety moje plecy zderzyły się ze ścianą, a Justin był coraz bliżej - tęskniłaś za mną, prawda? - zapytał gdy dzieliło nas już zaledwie parę centymetrów.
-Nie - zaprzeczyłam, chociaż prawda była inna.
-Oczywiście - zaśmiał się cicho kolejny razy i złączył swoje usta z moimi. W pierwszej sekundzie nie wiedziałam co się dzieje i chciałam to przerwać, ale wtedy poczułam jego ciepło, jego zapach, jego dłoń dotykającą mojego policzka i się poddałam. Palce wplotłam w jego włosy, żeby jeszcze bardziej go do siebie przysunąć. On natomiast przeniósł swoje ręce na moje pośladki.  
 Nagle usłyszeliśmy dźwięki świadczący o otwieraniu drzwi windy i szybko oderwaliśmy się od siebie. Na szczęście nikt z firmy nas nie widział.
-Wiedziałem, że tęskniłaś. - zachichotał za mną Justin, gdy wychodziłam z windy.
-Och cicho bądź. - zarumieniłam się.
-Czemu nie powiedziałaś mi, że tu pracujesz?
-Bo dopiero co zaczęłam tu pracę. - położyłam papiery na swoim biurku.
-To twój? - zapytał wskazując gestem na mój kalendarz, który leżał na blacie.
-Tak - odpowiedziałam, a ten wziął go i zaczął coś w środku pisać. Po chwili odłożył go na miejsce, wcześniej zaznaczając jakąś stronę. Spojrzałam pytająco na niego, lecz tylko się do mnie uśmiechnął i wstał.
-Muszę już niestety iść - podszedł do mnie i ponownie wpił się w moje usta. - Do zobaczenia - uśmiechnął się i wyszedł.
Podeszłam do biurka i wzięłam do ręki kalendarz. Przy czwartku miałam napisaną nową notatkę :
 "Randka z Panem Bieberem. 
Bądź gotowa o 20:00. Jeszcze się odezwę! "



środa, 11 maja 2016

11.Ciemność

  Ze strachu nie mogłam ruszyć się z miejsca. Na środku parkietu, dookoła nas zrobiło się kółko, każdy stał i patrzył się na bójkę. Właśnie bójka... Bójka w której uczestniczy Justin.
-Justin! - krzyczałam, bo zaczęłam panikować, gdy usłyszałam jak ktoś za mną powiedział, że widzi krew. Byłam wkurzona na Justina, że zaatakował bruneta. Oczywiście dobrze, że zareagował, ale nie musiał od razu przechodzić do rękoczynów. Ale bardziej byłam chyba zła, na wszystkich ludzi w klubie. Dlaczego mi nie pomagają odciągnąć od siebie dwóch wielkich mężczyzn? Złapałam Justina za bluzkę i ciągnęłam w przeciwną stronę.
-Justin proszę przestań! - krzyczałam, ale to nic nie dawało. Było widać, że wygrywa, ale i tak się o niego bałam.
-Co tu się dzieję? - usłyszałam niski głos ochroniarza. Zaraz po nim przybiegł drugi i od razu weszli w środek bójki.
-To on mnie zaatakował! - krzyknął brunet. Miał rozcięty łuk brwiowy i dolną wargę, a za jakąś godzinę jestem pewna, że będzie widoczny wielki siniak pod okiem. Ze strachem spojrzałam na Justina, ale jego twarz była idealna jak zwykle, tylko widać było niewielkie kropelki potu na czole i krew na kostkach u rąk.
-Bo powinieneś trzymać łapy przy sobie! - powiedział Justin groźnie patrząc na nieznajomego. Przez chwilę nawet i ja się go przestraszyłam.
-Koniec. Wypad z klubu! - krzyknął ochroniarz.
-Jakim prawem?- kłócił się z nim.
-Justin przestań - położyłam rękę na jego ramieniu.
-To przez nią - wskazał na mnie palcem brunet.
-Zamknij się - zaczął Justin, ale ochroniarz popchnął go w stronę wyjścia.
-Wszyscy wynocha! Nie chce nikogo widzieć, cała trójka! - krzyknął i zaczął kierować nas w kierunku drzwi.
  Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak wkurzona. Wszyscy patrzyli się na nas, spuściłam głowę ze wstydu i szłam jak najszybciej, żeby nikt mnie nie rozpoznał. Justin chciał złapać mnie za rękę, ale szybko zabrałam ją i udałam, że poprawiam sobie włosy. Byłam zła na niego, zniszczył nam cały wieczór.
-Co to było? - krzyknęłam, kiedy byliśmy już poza klubem.
-Ty się jeszcze mnie pytasz? To ty dałaś się obmacywać jakiemuś dupkowi! - przechodnie patrzyli się na nas, ale wtedy już mi było wszystko jedno. Byłam wkurzona i po prostu miałam to gdzieś.
-Wiesz, że to nieprawda! Byłam przerażona, ale to przez ciebie zostaliśmy wyrzuceni!
-Przepraszam, że chciałem ci pomóc!
-Nie musiałeś od razu go bić.
-Wiesz co daj spokój - machnął ręką i odwrócił się tyłem do mnie. Jak dotąd nie widziałam tej strony Justina. Zawsze był czarujący, taki szarmancki.
-Dobrze Justin - powiedziałam spokojnie, ponieważ już nie miałam siły. Szybko podbiegłam do ulicy i złapałam taksówkę. Widziałam jak próbował mnie dogonić, ale kierowca szybko ruszył i po chwili już byliśmy na innej ulicy. Wysiadłam przy parku, chciałam chwilę posiedzieć i odpocząć, ponieważ głowa mnie strasznie rozbolała. Było już ciemno, ale kręciło się tu dużo ludzi, więc czułam się bezpieczna. Siedziałam tam z dobrą godzinę i było już mi zimno. Napisałam sms mamie, że nocuje dziś u Lily. Nie chciałam wracać do domu, ponieważ Justin mógłby się tam zjawić, a nie chciałam dziś go widzieć.

-Hej - powiedziałam kiedy Lily otworzył mi drzwi.
-Co ty tu robisz? - otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia.
-Mogę dziś przenocować u ciebie? - nie chciałam jej jeszcze na to pytanie odpowiadać, po prostu już nie miałam siły, a ból głowy się wzmacniał.
-Pewnie, że tak kochana. Wchodź i się rozgość - złapała mnie za rękę i wprowadziła do domu.
-Muszę skorzystać z ubikacji i zaraz ci wszystko opowiem - powiedziałam kierując się w stronę łazienki.
-Okej, poczekam w salonie.
Wychodząc z łazienki usłyszałam męski głos. Stanęłam chwilę próbując go rozpoznać, ale nie słyszałam go wcześniej. Zaciekawiona ruszyłam w stronę pokoju. Weszłam i ujrzałam Lily całującą się z dobrze zbudowanym, ciemnym mężczyzną. Wiedziałam, że spotyka się z Rickiem, o którym mi kiedyś opowiadała, ale nie wiedziałam, że to zaszło tak daleko. Nagle panele pode mną zaskrzypiały, a oni szybko oderwali się od siebie.
-Przepraszam, ja już wychodzę - powiedziałam, bo było mi wstyd, że przeze mnie przerwali.
-Nie, nie musisz. To ja już idę - odezwał się chłopak - a tak w ogóle to jestem Rick.
-Emma- uścisnęłam jego dłoń.
-Więc mam nadzieję Emma, że jeszcze się spotkamy - uśmiechnął się i wyszedł z salonu.
-Poczekaj chwilę ja go odprowadzę i zaraz do ciebie wracam - powiedziała zawstydzona Lily i pobiegła w stronę Ricka.
-Nie śpiesz się - zachichotałam.
Siedziałam na kanapie, ale nie mogłam wytrzymać z tym bólem głowy, więc postanowiłam wziąć tabletkę. Szłam w stronę kuchni, kiedy zaczęło kręcić mi się w głowie. Próbowałam złapać się ściany, ale było już za późno. Upadłam i była już tylko ciemność.